Dwaj następcy słynnego już agenta Tomka wciąż przenikają do najróżniejszych środowisk i próbują złowić osoby łase na łapówki. Mają przy tym niemal nieograniczone możliwości finansowe. Oczywiście nie korzystają z włąsnej kieszeni, ale z funduszu operacyjnego Centralnego Biura Antykorupcyjnego - ujawnia "Fakt".

Reklama

"To zupełnie normalne w służbach, że agenci pod zmienioną tożsamością mają za zadanie przenikać do różnych środowisk" - ocenia generał Henryk Jasik. "Ci, którzy rozpracowują gangi muszą zachowywać się jak gangsterzy. Z kolei tacy, którzy wnikają do środowiska np. showbiznesu muszą dopasować się do jego standardów" - wyjaśnia były szef wywiadu Urzędu Ochrony Państwa.

"Jeżeli przeprowadza się operację specjalną, zakrojoną na szeroką skalę i ważną, często konieczne są wysokie wydatki agentów. Choć ludzie mogą przyjmować to ze zdziwieniem, taka jest praktyka w służbach" - tłumaczy z kolei były szef UOP generał Gromosław Czempiński.

Jednak wydatki agenta Tomka i jego następców budzą sprzeciw niektórych posłów. "Sprawa budzi głęboki niesmak. Tandetna akcja zakończona klapą, z której śmieje się cały kraj" - mówi przewodniczący komisji ds. służb specjalnych Konstanty Miodowicz z PO.

Nowy szef CBA już przygotowuje dla sejmowej speckomisji raport o dotychczasowej działalności tej służby - pisze "Fakt".

>>> Więcej na eFakt.pl