W Brukseli czeka nas niełatwa rozgrywka. Bo UE chce w Kopenhadze wymusić na innych krajach świata zobowiązania do dużych redukcji emisji dwutlenku węgla. Konferencja klimatyczna ma zakończyć się porozumieniem w tej sprawie, tak by w 2020 roku emisja CO2 przestała rosnąć, a do 2050 roku spadła o połowę.

Reklama

Unia chce wywrzeć presję i na USA, i kraje tzw. gospodarek wschodzących, jak Chiny, Brazylię czy Indie. By dać dobry przykład, może zadeklarować, że do 2020 roku sama znacząco zredukuje emisję CO2. Dotąd zobowiązała się, że będzie to 20 proc. Teraz mówi się już o 30 proc. Dyskusja o tym zobowiązanie będzie się toczyła na rozpoczynającym się jutro unijnym szczycie.

Polska jest przeciwna zwiększaniu zobowiązań. - Oczywiście będą tacy, którzy będą chcieli bardziej ambitnych celów. Ale na to nie ma naszej zgody. Przynajmniej dopóki porównywalnych wysiłków nie dokonają kraje spoza Unii - mówi nam szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz. Polski rząd chce, by najpierw Komisja Europejska oceniła jakie będą koszty zwiększonych zobowiązań, jak je podzielić między kraje wspólnoty i jak wpłynie to na gospodarkę każdego członka UE.

Polska jest trzecim krajem w UE pod względem emisji CO2, a nasza energetyka jest oparta na węglu. Pod koniec tygodnia wicepremier Waldemar Pawlak ma przedstawić raport na temat możliwości redukcji tego gazu w polskiej gospodarce. Jak ustaliliśmy, wynika z niego, że do momentu zmiany modelu polskiej energetyki i wybudowania elektrowni atomowych, możliwości redukcji emisji CO2 w Polsce ponad już przyjęte zobowiązania są bliskie zeru.

Reklama

Polska i inne nowe kraje UE będą jutro walczyły o minimalizację kwot pomocy w redukacji CO2 przez kraje najbiedniejsze. Do 2012 roku, kiedy wygasa protokół z Kioto, UE ma przekazać im do 7 miliardów euro. Znacznie większe kwoty mają płynąć z Brukseli w latach 2012-2020. Ile dokładnie? Ta decyzja może zapaść właśnie na tym szczycie. Wymienia się w tym kontekście sumy od 30 do 40 mld euro. Także i w tej sprawie nie chcemy, by UE wychodziła przed szereg, a raczej by poczekała na deklaracje innych światowych graczy i wtedy wspólnie podejmowała decyzję. - Sukces w Kopenhadze może być tylko wtedy, gdy za nim będą stali wszyscy: UE, Amerykanie i Chińczycy. Nie może być tak, że Unia zrobi wszystko, a inni będą stali z boku - mówi Dowgielewicz.

Czy to koniec problemów, z jakimi polska delegacja ma zmierzyć się w czwartek i piątek w Brukseli? Jest jeszcze jeden możliwy problem. W Komisji Europejskiej pojawiły się pomysły, by, gdy wygaśnie protokół z Kioto, zakończyć możliwość handlu nadzwyżkami CO2. Polska, która zaczęła własnie na tym zarabiać, sprzeciwia się temu pomysłowi. Deklaruje, że zamiast tego, część dochodów może przeznaczyć na pomoc w redukcji emisji CO2 w najbiedniejszych krajach.

W osiągnięciu polskich celów raczej nie przeszkodzi dymisja ministra środowiska. Wczoraj minister Maciej Nowicki na własną prośbę pożegnał się ze stanowiskiem. Odchodzi na emeryturę. Dzień wcześniej uroczyście otworzył konferencję klimatyczną w Kopenhadze i przekazał jej przewodniczenie Danii. - Umawiałem się z premierem nie na kadencję, a na wykonanie zadania - tłumaczył.