RPO zwrócił się w tej sprawie do przewodniczącej Rady Etyki Mediów Magdaleny Bajer. Rzecznik chce, aby Rada Etyki Mediów zajęła stanowisko odnośnie publikacji "SE".

Reklama

Jak podkreślił RPO w piśmie, które otrzymała w czwartek PAP, doniesienia medialne na temat wydarzeń rozgrywających się wokół Piesiewicza wzbudzają jego niepokój, zwłaszcza sposób i forma relacjonowania zdarzeń, które miały miejsce w prywatnym mieszkaniu senatora.

"Wydaje się, że w tym przypadku dziennikarską rzetelność zastąpiła pogoń za sensacją i skandalem. Trudno bowiem inaczej ocenić opublikowanie materiałów służących uprzednio do szantażu. Konsekwencje takich działań mogą okazać się tragiczne i nie wpływają pozytywnie na jakość debaty publicznej w Polsce" - napisał Kochanowski.

Zaznaczył, że choć częścią pracy dziennikarskiej jest nieustanna kontrola osób sprawujących funkcje publiczne, dziennikarz ma jednak obowiązek działania zgodnie z etyką zawodową oraz zasadami współżycia społecznego.

Zdaniem Kochanowskiego do podstawowych ograniczeń swobody dziennikarskiej należy obowiązek poszanowania czci i godności człowieka. "Wartości te przynależą w równym stopniu tym, którzy postępują szlachetnie i w zgodzie z prawem, jak i tym, którzy w przypływie ludzkiej ułomności dopuścili się przewinienia" - dodał rzecznik.

Podkreślił, że nie zamierza rozstrzygać o winie, bądź niewinności senatora, wierząc, że sprawa ta zostanie wyjaśniona przez powołane do tego organy.

czytaj dalej

Reklama



Redaktor naczelny "SE" Sławomir Jastrzębowski podkreśla, że opublikowany przez jego gazetę materiał był rzetelny i prawdziwy. "Pokazaliśmy prawdę o polityku. Trudną, ale prawdę" - powiedział PAP. "Zrobiłem to z poczucia obowiązku i uważam, że dziennikarze powinni tak robić" - dodał.

Zaznaczył, że rozumie, iż nie wszyscy mają taką samą wrażliwość i te same materiały mogą być różnie odbierane przez różne osoby. "Rozumiem, że moja wrażliwość różni się od wrażliwości RPO" - powiedział Jastrzębski.

W zeszłym tygodniu "SE" zamieścił na swojej stronie internetowej film z udziałem Piesiewicza nagrany w jego mieszkaniu, który ma być dowodem, że senator posiadał i zażywał narkotyki. "SE" napisał, że jedno z nagrań senator obejrzał w towarzystwie dziennikarza "SE", zaprzeczył jednak, że zażywał narkotyki, twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa.

Senator twierdzi, że padł ofiarą grupy szantażystów. Złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury. 18 listopada na zlecenie śledczych doszło do zatrzymania osób wskazanych przez Piesiewicza.

Prokuratura złożyła wniosek o uchyleniu immunitetu senatorowi, prokurator krajowy Edward Zalewski poinformował, że zebrany w sprawie materiał dowodowy jest wystarczający do postawienia Piesiewiczowi zarzutu "posiadania, a także używania, a właściwie nakłaniania i ułatwiania używania środków psychotropowych innym osobom". Piesiewicz sam poprosił o uchylenie immunitetu i wyraził zgodę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. Senacka komisja regulaminowa podejmie decyzję dotyczącą jego wniosku najwcześniej 5 stycznia, ponieważ senatorowie chcą wysłuchać tego, co sam senator ma do powiedzenia w tej sprawie.