Według ustaleń DGP projekt jest efektem poufnego raportu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który trafił do wszystkich ministrów. - Wynika z niego, że wskrzeszanie przedwojennych firm to zorganizowany proceder. Jeśli czegoś nie zrobimy, państwo może stracić na tym dziesiątki miliardów złotych - mówi DGP jeden z adresatów raportu.

Reklama

Rządowa nowelizacja ustawy o KRS zakłada, że sędzia musi zbadać, czy okaziciel akcji przedwojennych firm ma do nich faktyczne prawa np. wynikające ze spadku. - Dziś sędzia KRS dba tylko o formalną stronę, jest trochę jak notariusz. Czasem nie ma po prostu innego wyjścia, niż zarejestrować spółkę, która odbyła walne zgromadzenie - wyjaśnia nam wysoki rangą urzędnik resortu gospodarki. Projekt wprowadza również szerokie uprawnienia dla prokuratorów, którzy będą mogli kontrolować działania „odrodzonych” firm. Także tych już wcześniej zarejestrowanych.

- Dziś zajmujemy się około 150 wnioskami od różnych podmiotów. Wśród nich są takie, które wznowiły swoją działalność w oparciu o papiery wartościowe zdobyte w niejasnych okolicznościach - opowiada nam dyrektor biura oceny legalności decyzji nacjonalizacyjnych w ministerstwie gospodarki Monika Studzińska.

Jedna ze spraw dotyczy przedwojennej korporacji Giesche SA. W momencie wybuchu II wojny światowej znajdowała się w rękach amerykańskiego kapitału. Należała do niej blisko jedna trzecia terenu dzisiejszych Katowic, w tym m.in zabytkowe osiedle Giszowiec, kopalnie i dziesiątki nieruchomości na całym Śląsku.

Reklama

Pod przedwojenną nazwą Giesche SA wznowiła swoją działalność pięc lat temu. Ze śledztwa DGP wynika, że jej założycielom wystarczyły do tego akcje kupione od znanego kolekcjonera papierów wartościowych Ryszarda Kowalczuka. - Zawierając umowę o sprzedaży zaznaczyłem, że mają one jedynie wartość historyczną. Sam je kupiłem w latach 80-tych na warszawskim Kole. Pewnie wypłynęły z archiwów ministerstwa finansów - wyjaśnia Kowalczuk w rozmowie z DGP. - Takich historii są dziesiątki. Stoi za tym kilka potężnych kancelarii prawnych, które wyspecjalizowały się w tej metodzie, do perfekcji wykorzystują luki w prawie - mówi wysoki rangą oficer ABW, która pod nadzorem prokuratury w Tarnobrzegu prowadzi śledztwo w sprawie Giesche SA.

Gdyby działało już nowe prawo, taka sytuacja nie byłaby możliwa. Prawo do reaktywowania Giesche SA mieliby jedynie spadkobiercy właścicieli, a więc m.in. rodzina byłego prezydenta USA George'a W. Busha.