Wojsko musi pozbyć się działek i budynków, które generują koszty. W 1055 różnego typu kompleksach znajdują się mniej lub bardziej wykorzystane nieruchomości. – Niewielkie instytucje wojskowe zajmują ogromne budynki. Opracowaliśmy plan, jak racjonalnie wykorzystać to, czym dysponujemy – tłumaczy minister Bogdan Klich.

Reklama

Armia liczy dziś nie 130 tys. żołnierzy, ale 100 tys., i stacjonuje nie w 126 garnizonach, tylko w 105. Do sprzedaży lub dzierżawy wytypowano ponad 20 proc. budynków i 15 proc. działek.

Jakich i gdzie? Przede wszystkim w miastach, gdzie stacjonuje najwięcej wojsk: w Toruniu Koszalinie, Warszawie i Lublinie. Sprzedawane będą budynki rozproszone po całym mieście.

Spore zmiany będą także tam, gdzie znajdują się największe poligony: w Drawsku, Wicku Morskim i Nowej Dębie. Wojsko pozbędzie się niektórych obiektów szkoleniowych, placów ćwiczeń, strzelnic oraz klubów garnizonowych.

Pod młotek pójdzie też kilka obiektów w prestiżowych lokalizacjach stolicy. – Zdecydowałem o przygotowaniu do sprzedaży nieruchomości przy ul. Rakowieckiej, Puławskiej i Batorego. Przekażemy też miastu pobliski skwer i fragment ulicy – tłumaczy minister Klich.

Obiekty będą sprzedawane za pośrednictwem Agencji Mienia Wojskowego – tam wkrótce ukażą się ogłoszenia o przetargach, w których może wziąć udział każdy. Minister liczy, że okazjami zainteresowani będą deweloperzy i samorządy.

Niektóre nieruchomości będą przekazywane miastom po preferencyjnych cenach, np. rekreacyjny teren na Sikorniku w Krakowie między kopcami Piłsudskiego i Kościuszki.

Reklama

Czy to dobry czas na taką akcję? Zdaniem Klicha tak. Po załamaniu rynku nieruchomości dziś ich ceny znów rosą. Minister liczy, że w tym i przyszłym roku uda się sprzedać większość nieruchomości.

Czy znajdą się chętni? Wystawiona na sprzedaż dwa lata temu Twierdza Modlin do tej pory nie znalazła nowego właściciela. Według Klicha twierdzę trudno sprzedać ze względu na jest wielkość, natomiast wśród nowych obiektów, które trafią na rynek, będą wyjątkowe perełki.

Wojsko liczy, że zarobi w ten sposób kilkaset milionów złotych. 93 proc. uzyskanej kwoty pójdzie na modernizację armii.

Generał Franciszek Gągor, szef Sztabu Generalnego WP, już zaciera ręce. Marzy mu się, aby każdy żołnierz w kraju był równie dobrze wyposażony jak ten w Afganistanie. Liczy, że pieniądze ze sprzedaży pozwolą kupić taki sprzęt, jaki mają żołnierz na misjach: rosomaki, śmigłowce bojowe i bezpilotowce.