Monika Karwat-Bury odeszła z agencji przed dwoma dniami. I choć nowy rzecznik Dariusz Wojtaszek twierdzi, że nie zna powodów odejścia poprzedniczki, inni urzędnicy mówią, że została odsunięta za bałagan w PARP. Miałaby to być kara za to, że rzeczniczka źle poinformowała przedsiębiorców o sposobie przyznawania dotacji unijnych na e-biznes. Karwat-Bury zapewniała, że agencja nie będzie brała pod uwagę daty złożenia wniosku, ale jedynie jego jakość. Tak się jednak nie stało.
Wszystko rozegrało się w październiku 2009 r. Zainteresowanie unijnymi dotacjami na e-biznes było wtedy tak wielkie, że w niektórych miastach już na tydzień przed rozpoczęciem naboru tworzyły się kolejki społeczne. Przyszli przedsiębiorcy koczowali po kilka dni lub wynajmowali sobie staczy, którzy za nich zajmowali miejsce. Obawiali się, że jednym z kryteriów będzie data złożenia wniosku. I choć PARP zapewniała, że liczyć się będzie jedynie jakość, a więc merytoryczna strona projektu, ostatecznie jednak zadecydował czas. Wtedy złożono blisko 3 tys. wniosków na sumę 1,9 mld zł. Do rozdania było jedynie 135 mln zł. I choć ostatecznie zwiększono fundusze do 233 mln zł, i tak starczyło tylko dla tych, którzy złożyli wnioski w pierwszych dwóch dniach naboru.
Po ogłoszeniu wyników agencja broniła się, że i tak by nie starczyło pieniędzy dla wszystkich. Ale obiecała, że już przy następnych naborach będzie liczyć się tylko merytoryczna strona i zostanie wprowadzony system punktowy.
Ta argumentacja jednak nie trafiła do przedsiębiorców. Niektórzy złożyli przeciwko PARP pozwy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
Skandal z jesieni spowodował, że również w marcu tego roku kolejki ustawiły się już na tydzień przed terminem przyjmowania wniosków. Tym razem na dotacje dla tzw. aniołów biznesu – instytucji, które przeznaczą pieniądze na inkubację oraz na inwestycję w nowo utworzone przedsiębiorstwo innowacyjne.