Nikt do tej pory nie zaatakował państwowej instytucji z taką siłą. Ta wojna przez cały marzec absorbowała uwagę opinii publicznej: przedsiębiorcy, którzy nie dostali spodziewanych dotacji na e-biznes, kontra PARP. Przez niemal miesiąc informacja o niej zajmowała poczesne miejsce w głównych wydaniach wszystkich programów informacyjnych i publicystycznych.
Wściekłość grupy przedsiębiorców wzbudziły zawiedzione nadzieje. Pod koniec października setki z nich stanęło w kolejkach po dotacje do e-biznesu. Wtedy rzeczniczka PARP, opierając się na zapewnieniach minister rozwoju regionalnego, uspokajała: "Pierwsze miejsce w kolejce nie gwarantuje dotacji".
Część przedsiębiorców odpuściła więc sobie stanie. Na początku marca okazało się jednak, że już drugiego dnia składania wniosków wyczerpały się pieniądze do rozdzielenia. Dotację dostali tylko ci, którzy wniosek złożyli pierwszego i drugiego dnia. Inni poczuli się oszukani. Wśród nich znaleźli się biznesmeni ubiegający się o dotację dla "aniołów biznesu", którzy pomagają innym założyć firmę.
Pod siedzibą PARP przy ul. Pańskiej powstała lista kolejkowa. Ósmego marca przyjmowanie wniosków skończyło się przepychankami z ochroną. O to, czy były prawdziwe, czy ustawione na potrzeby reporterów, spierają się teraz telewizja TVN CNBC i PARP.
W tym czasie ruszyła strona internetowa Oszukaniprzezparp.pl. Wystarczyło kilka dni, żeby po wpisaniu w wyszukiwarce Google słowa "PARP" ten właśnie dres pojawiał się jako pierwszy link. Była to usługa opłacona przez uczestników akcji. W kilka dni agencja została znokautowana w mediach. Krytyka jej działań była tak potężna, że kierownictwo zdecydowało się na rozmowy z poszkodowanymi. Do niczego nie doprowadziły. Stanowisko straciła rzeczniczka PARP.
Stronę Oszukaniprzezparp.pl założył Łukasz Misiukanis, 29- letni biznesmen, do niedawna członek zarządu giełdowej firmy. Nieoficjalnie w PARP można usłyszeć, że jego aktywność to element sprawnej akcji marketingowej. Gdy na Facebooku powstało konto Oszukani przez PARP, błyskawicznie wpisało się na nią ponad 300 osób. Aktywnych uczestników dyskusji było jednak zaledwie kilku. Na spotkania, które PARP organizowała z poszkodowanymi, przychodziło po kilkanaście osób. Sprawą zainteresowało się też troje europosłów.
czytaj dalej >>>
Misukanis uważa, że urzędnicy wyolbrzymiają jego zasługi. Przyznaje, że była kampania w Google. "Czyste i naturalne działanie" - mówi. Deklaruje, że celem jest zwiększenie puli pieniędzy do podziału - a tym samym uwzględnienie wniosków tych, którzy zostali odrzuceni. Sęk w tym, że puli zwiększyć już nie można.
Przemysław Lis-Markiewicz, 37- letni poznaniak, prezes Fundacji Przedsiębiorczości Akademickiej, też starał się o dotację na e-biznes. Nie dostał ani złotówki. W mediach zapowiedział, że pozywa PARP za niewypłacenie w terminie unijnych pieniędzy na projekty z 2009 r. To pierwszy taki przypadek w Polsce.
Razem ze znajomymi jest związany z wieloma spółkami, które startują po unijne pieniądze. To nie podoba się PARP. Dlaczego? Bo kiedy te same osoby i spółki obracają unijnymi pieniędzmi, żonglują między sobą fakturami i umowami, a do wykonywania usług angażują krewnych, beneficjentami nie są firmy, a wąska grupa znajomych. Jak się dowiedzieliśmy, w marcu urzędnicy poprosili Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego o sprawdzenie kilku sieci spółek.
Lis- Markiewicz: "Krąg podmiotów, z którymi mogę być kojarzony, jest szeroki. Ale co z tego? To wynika z działalności naszej fundacji".
Lis-Markiewicz składa pozwy. Misiukanis zapowiada, że 15 lipca złoży pierwszy w historii polskiego prawa pozew zbiorowy przeciwko PARP.
Co na to PARP? Rzecznik Agencji Dariusz Wojtaszek: "Reagujemy na wszystkie nieprawdziwe informacje na nasz temat. Konkursy? Pracujemy nad nowymi kryteriami naboru wniosków".
p
WOJCIECH CIEŚLA: Uważa pan, że został oszukany przez PARP. Sama agencja uważa jednak, że może być oszukiwana przez przedsiębiorców.
ŁUKASZ MISIUKANIS: Aplikujące o unijne pieniądze spółki mogą być powiązane osobowo. Regulamin konkursów realizowanych przez PARP tego nie zabrania. Jedna osoba mogła założyć sto spółek i aplikować w różnych województwach o dotacje dokładnie na ten sam projekt. Ale to jest błąd urzędników z PARP, którzy de facto zezwolili na takie działania. Warto zatem, by jeszcze raz usiedli nad regulaminem i dopracowali go tak, by nie zezwalał na nieprawidłowości.
Atakując tak potężną instytucję, naraża się pan na to, że w każdym kolejnym konkursie pana aplikacja będzie wyjątkowo drobiazgowo prześwietlana przez urzędników.
To jest bardzo prawdopodobne. Choć z drugiej strony zakładam też sytuację odwrotną - że urzędnicy będą obawiali się odrzucić mój projekt z błahego powodu, bo będę mieli bowiem świadomość, że ja tę wiedzę natychmiast upublicznię w internecie.
To sytuacja bez precedensu: do tej pory żadna państwowa instytucja nie została tak ostro zaatakowana przez internautów. Jaki ma być efekt takich działań?
Chcemy, aby instytucje rządowe zrealizowały swoje zapowiedzi i zwiększyły środki na tyle, by wszystkie pozytywnie ocenie wnioski w tym konkursie dostały dofinansowanie. Jeżeli tak się nie stanie, w lipcu złożymy pozew zbiorowy przeciwko Skarbowi Państwa
Łukasz Misukanis, twórca portalu oszukaniprzezparp.pl