Skąd tak radykalna decyzja? Prezes lotniska Maciej Jarmusz stwierdził, że ochroniarze, którzy poddali prymasa rutynowej kontroli przed wejściem do samolotu, zachowali się nadgorliwie i podeszli do swoich obowiązków bezkrytycznie. "Ochroniarza nie tłumaczy fakt, że uregulowania <Krajowego programu ochrony lotnictwa cywilnego> pominęły istotną grupę ludzi, w tym hierarchów Kościołów, którym na lotniskach zwyczajowo przysługuje status VIP-ów. Konieczny jest jeszcze rozsądek" - stwierdził Jarmusz.
Co zatem stanie się z pracownikami lotniskowej ochrony? "Z obydwoma tymi pracownikami ochrony port kończy współpracę" - napisał Jarmusz w oświadczeniu. Wyjaśnił, że pracownik, który kontrolował kardynała, został oddany do dyspozycji firmie zewnętrznej, z którą port ma umowę. Pracownik ten ma też zakaz wstępu na lotnisko. Natomiast wobec dowódcy zmiany Straży Ochrony Lotniska toczy się postępowanie. Jeśli potwierdzą się zarzuty, że zaniedbał on swych obowiązków, może stracić pracę.
Prymas miał w sobotę lecieć rejsowym lotem ze Szczecina do Warszawy. Nagle ochroniarze zaprosili kardynała do specjalnej kabiny na kontrolę osobistą. Po kilkunastu sekundach wypuścili. Po wszystkim dyrekcja wysłała do kardynała list z przeprosinami, mimo że do dyrekcji portu nie wpłynęła żadna skarga na piśmie w sprawie kontroli prymasa. "Sam prymas też się nie skarżył, wręcz przeciwnie dziękował za sprawnie przeprowadzoną kontrolę" - stwierdził rzecznik portu Krzysztof Domagalski. I dodał, że na sposób przeprowadzenia kontroli skarżyły się wyłącznie osoby towarzyszące prymasowi.