Na prośbę rodziców zabitego chłopca na ulicy Piotrkowskiej stawili się koledzy, sąsiedzi oraz uczniowie i nauczyciele z gimnazjum nr 10, do którego chodził Łukasz, a także uczniowie innych szkół. Uczestnicy marszu protestowali w ten sposób przeciwko pijanym kierowcom, którzy niosą śmierć na polskich drogach.

Reklama

"Chcieliśmy tym marszem wspomnieć bezsensowną śmierć Łukasza, a tym samym sprzeciwić się pijanym kierowcom na drogach i przyzwoleniu, jakie do tej pory jest dla takich pijanych kierowców, czyli potencjalnych zabójców. Takie przestępstwo powinno być traktowane jak morderstwo. Zaczynamy walkę od samego dołu, może usłyszy to góra, może coś się zmieni. Jak nikt nic nie będzie robił, to takich tragedii będzie więcej" - powiedział PAP ojciec zmarłego chłopca.

Uczestnicy marszu w milczeniu przeszli przed Łódzki Urząd Wojewódzki, gdzie rodzice zabitego chłopca wręczyli przedstawicielowi wojewody petycję do rządu. Domagają się w niej zaostrzenia kar dla pijanych kierowców, m.in. dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów i przepadku samochodu, a także wysokich kar grzywny i zobowiązania pijanych sprawców wypadku do pokrycia kosztów leczenia poszkodowanych.

2 listopada prowadzony przez 29-letniego Kamila D. fiat tempra uderzył w skuter, którym jechał 15-letni Łukasz. Reanimacja nie pomogła i nastolatek zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Kierujący fiatem i pasażer uciekli z miejsca zdarzenia i porzucili samochód kilka ulic dalej.

Reklama

Policjantom udało się jednak szybko ująć kierowcę. Mężczyzna miał we krwi prawie 2,3 promila alkoholu. W dodatku nie miał prawa jazdy. Siedzi teraz w areszcie. Sąd może go skazać nawet na 12 lat więzienia.