Właśnie od portu w Ystad, do którego kursują m.in. ze Świnoujścia cztery polskie promy, rozpoczęły się wiosną systematyczne kontrole. Powodem ich rozpoczęcia była tragedia spowodowana w ubiegłym roku przez węgierskiego kierowcę. Gdy wyjechał z promu tirem, był tak pijany, że ruszył ekspresową drogą pod prąd. Zabił pięć osób - w tym dwoje dzieci.

Władze Ystad zatrudniły więc prywatną firmę ochroniarską. Kontroli alkomatem musieli poddawać się wszyscy zjeżdżający z promu kierowcy. Przez pięć miesięcy tego roku sprawdzono 20 tys. kierowców. 127 z nich było kompletnie pijanych.

Promy łączące z Polską dopływają do czterech portów: Ystad, Nynashamn, Trelleborga i Karlskrony. Tylko w Ystad pijany polski kierowca zostałby natychmiast zatrzymany. W pozostałych portach mógł liczyć na łut szczęścia. Tam kontrolują kierowców policjanci. Ponieważ jest ich mało, sprawdzają kierowców wyrywkowo.

W czwartek, ku zaskoczeniu wszystkich, szefostwo policji uznało, że kontrole są nielegalne. Zgodnie z obowiązującym w Szwecji prawem, alkomatów używać mogą tylko policjanci. Ostateczna decyzja w tej kontrowersyjnej sprawie ma zapaść za kilka dni.