Inne / Maciej Nowaczyk

Ten straszliwy dramat rozegrał się w środę wieczorem w Koninie (woj. wielkopolskie). Maja pod okiem mamy raczkowała po dywanie. Gaworzyła i śmiała się. A pies - należący do znajomego kobiety - siedział w kącie w kuchni. Nic nie zapowiadało tragedii...

Reklama

Atak był zupełnie niespodziewany. Zwierzę jakby dostało nagle szału. Doskoczyło do dziecka i chwyciło w swoją ogromną paszczę maleńką główkę niemowlęcia. Psisko gryzło bez opamiętania. A płacz dziecka jeszcze wzmagał agresję bulteriera. 28-letnia matka siłowała się z nim. Ale minęło parę minut, zanim zdołała odciągnąć zwierzę od dziecka. Natychmiast wezwała pogotowie - pisze "Fakt".

Maleństwo w stanie krytycznym trafiło do konińskiego szpitala. Ma rozszarpaną główkę i nóżki. Lekarze nie mieli wątpliwości: konieczna jest skomplikowana operacja.

Reklama

Dziecko jeszcze w nocy przewieziono karetką do szpitala w Poznaniu. Tam Maja przeszła poważną operację. Jej stan wciąż jest bardzo ciężki. Lekarze utrzymują dziewczynkę w stanie tzw. śpiączki farmakologicznej. Dzięki niej łatwiej ma się zregenerować organizm. "Konieczne będą kolejne operacje" - nie kryje dr Grażyna Bittner, zastępca ordynatora oddziału intensywnej opieki medycznej.

Przy łóżku dziewczynki cały czas siedzi zrozpaczona matka. Nie może sobie darować, że nie dopilnowała psiska. I że w ogóle wzięła go na przechowanie (właściciel psa wyjechał w tym czasie do Irlandii). Kobieta jest w tak potwornym stanie, że prokurator nie może jej nawet przesłuchać. Nie wiadomo więc, czy postawi matce zarzuty niedopilnowania dziecka. Bulterier, sprawca tragedii, trafił na razie do schroniska na obserwację. Powinien zostać uśpiony - nie ma wątpliwości "Fakt".