Sześciu żołnierzy jest oskarżonych o zabójstwo ludności cywilnej, jeden - o atak na niebroniony obiekt cywilny. Za to drugie przestępstwo grozi 25 lat więzienia. Ale prokuratura, choć nie osłabiła zarzutów, zapowiada, że w przypadku czterech oskarżonych żołnierzy będzie wnioskować o nadzwyczajne złagodzenie kary - podaje TVN24.

Reklama

Według prokuratury nic nie wpłynęło na to, by zarzuty wobec żołnierzy można było złagodzić. Prokurator odrzucił wnioski dowodowe obrony.

Akt oskarżenia liczy podobno 65 stron. Jego szczegóły prokuratura ma podać na specjalnej konferencji prasowej w czwartek. Teraz dokumenty mają być przewiezione konwojem Żandarmerii Wojskowej do sądu.

Co wydarzyło się 16 sierpnia ubiegłego roku? Ok. godziny 8.15 czasu polskiego, 28 km na północ od Wazi Khwa, jeden z samochodów z polskimi żołnierzami wjeżdża na minę. Siła rażenia jest tak duża, że w sumie dwa wozy są uszkodzone. Unieruchomiona kolumna samochodów zostaje ostrzelana przez talibów. Polscy żołnierze odpowiadają ogniem. Wzywane są posiłki.

Po kilku godzinach w miejsce zdarzenia przybywa pluton szturmowy złożony z komandosów z 18. Batalionu Desantowo-Szturmowego w Bielsku-Białej. Ścigają zamachowców. Na ziemi widać ślady motoru, najbardziej popularnego wśród talibów środka transportu. Doprowadzają one do pobliskiej wioski Nangar Khel. Komandosi zajmują pozycje, rozstawiają karabin maszynowy.

Według wersji prokuratury, na tym terenie oraz w pobliżu nie było żadnych wojowników talibskich. Mimo to żołnierze rozpoczęli ostrzał. Najpierw z karabinu maszynowego, a potem z moździerza.

W ostrzale zginęło sześć osób. Ciężko ranne były trzy.