Mikołaj jest bardzo rezolutny. Chętnie dzielił się z ludźmi swoimi planami. Gdy dojechał na lotnisko, zauważyli go policjanci. Przed nimi również nie krępował się specjalnie. Opowiadał im o rodzicach i o samolotach, które już widział, bo mama pracuje niedaleko Okęcia.
Policjanci zabrali malucha do radiowozu i pojechali trasą autobusu, którym przybył Mikołaj. Chłopak najpierw zauważył stojący na osiedlowym parkingu samochód taty, a później gromadę dorosłych, którzy głośno wykrzykiwali jego imię.
Wszystko skończyło się tylko na strachu. Jak dowiedział się dziennik.pl, rodzice nie będą mieli przez Mikołaja kłopotów z prawem. Tata był trzeźwy, ale przysnął, bo był po nocnej zmianie. Mama natomiast, wychodząc do pracy, dobrze zamknęła drzwi.
Mikołaj jest urwisem, ale trzeba przyznać, bardzo samodzielnym. Ma zaledwie trzy lata, a porusza się po stolicy jak dorosły. Kilka minut po ósmej wykorzystał nieuwagę ojca. By otworzyć drzwi, podstawił taboret. Przekręcił zamek, czmychnął na przystanek i autobusem pojechał na lotnisko. Chłopiec po prostu chciał polecieć samolotem. Na szczęście nic złego się mu nie stało, a policjanci odwieźli go do domu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama