"Cały czas próbujemy zdobyć jakieś bliższe informacje i dokładne uzasadnienie tej decyzji, ale wszystko wskazuje na to, że jest ona ostateczna i nie będzie można złożyć żadnego odwołania" - mówi portalowi onet.eu Miksh.
Nie tylko ona jest rozgoryczona decyzją władz Londynu. Swojego niezadowolenia nie kryją wszyscy właściciele pubów i barów w Londynie. Głównie dlatego, że polscy kibice, to doskonali klienci. "Zawsze chętnie oglądają mecze swojej drużyny przy drinku czy piwie" - tłumaczą właściciele pubów.
Ale policja i władze Londynu są nieugięte. Według nich zakaz jest potrzebny, aby był spokój. I podają przykłady awantur z udziałem Polaków.
"Po zakończeniu meczu z Niemcami, grupa stu Polaków, wyszła przed pub <Cargo> wywołując zamieszki. Stanowili zagrożenie dla bezpieczeństwa innych mieszkańców miasta. Kibice krzyczeli, bili się i niszczyli samochody. Byli też bardzo agresywni w stosunku do policjantów" - wyliczają przewinienia kibiców z Polski brytyjscy funkcjonariusze.
Niebezpiecznie miało być także po meczu z Austrią. Jednak Małgorzata Miksch broni polskich kibiców. "Doniesienia mediów o burdach były przesadzone, a interwencja policji nieco na wyrost. Było głośno to prawda, ale przecież nie tylko nasi kibice żywiołowo reagują na to, co się dzieje na boiskach. W samych pubach żadnej demolki nie było" - podkreśla.