Wynika z niego, że tuż po wojnie Kiszczak, jeszcze jako kapitan Informacji Wojskowej - formacji będącej bezpośrednim przedłużeniem sowieckiego wywiadu wojskowego Smiersz - zajmował się rozpracowywaniem polskich oficerów, którzy walczyli w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie.

Reklama

>>>Zobacz, ile oszczędzimy na emeryturach esbeków

Z posiadanych przez dziennik materiałów wynika, że Czesław Kiszczak oskarżał polskich bohaterów o przygotowywanie akcji dywersyjnych i szpiegostwo. W podpisanym przez niego dokumencie z 1950 roku znajduje się opis rzekomych przygotowań do tego rodzaju akcji. Miała ich dokonać grupa 220 oficerów, którzy zamierzali wrócić zza granicy po wojnie do Polski. "Szkolono ich w akcji sabotażowej, minerstwie, pirotechnice i niszczeniu urządzeń kolejowych" - napisał wówczas Kiszczak. Dziś generał zmienił zdanie o oficerach.

W rozmowie z "Polską" przyznaje, że żołnierze nie stanowili żadnego niebezpieczeństwa dla państwa polskiego. Dopytywany o to, dlaczego w takim razie ich rozpracowywał, zasłania się niepamięcią.

>>>Generałowie są cyniczni, jak 13 grudnia

Reklama

Dla przyjeżdżających z Zachodu oficerów zarzut szpiegostwa oznaczał w komunistycznej Polsce w najlepszym razie lata spędzone w więzieniu. Bardzo często była to kara śmierci - przypomina gazeta.