Dziennik dotarł do studentów, którzy już dawno odkryli studiowanie na skróty. Proceder doczekał się też pierwszego pozwu sądowego, w którym 21-latek z Olsztyna walczy o prawo do magisterium.

Reklama

Anna ma 22 lata i od października zaczyna studia magisterskie na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego. Wcześniej uzyskała tytuł licencjata jednej z mało znanych uczelni na Podbeskidziu. "Trzy lata temu nie dostałam się na Śląski, więc znalazłam inny sposób. Rodzice zgodzili się płacić, żebym tylko miała wysoką średnią. Moja praca licencjacka została oceniona na piątkę" - mówi DZIENNIKOWI. Anna zapewne uniemożliwiła dalsze studia komuś, kto w przeciwieństwie do niej dostał się na Śląski, ale przez trzy lata państwowego studiowania miał gorszą średnią. "Nie czuję się w żaden sposób oszustką. Przecież co nie jest zabronione, jest dozwolone" - mówi.

To dzięki takim jak ona co roku nabór na studia magisterskie kończy się wielkimi przeprowadzkami z prywatnych uczelni na te bardziej renomowane, państwowe. Ustawa daje uczelniom prawo wyboru: średnia albo dodatkowe egzaminy. Większość wybiera średnią.

Rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. Karol Musioł mówi, że duże uniwersytety dostrzegają problem. "Jeśli jest więcej kandydatów niż miejsc powinny być wprowadzone testy kompetencyjne. Zdajemy sobie również sprawę, że są szkoły niepubliczne, które kształcą na niskim poziomie" - mówi. Jednak na Uniwersytecie Jagiellońskim są kierunki, na których obowiązuje konkurs ocen. Na Uniwersytecie Warszawskim rekrutacja w całości polega na egzaminach, natomiast na Uniwersytecie Śląskim niemal cały system oparty jest na średniej ze studiów pierwszego stopnia. Egzaminy dotyczą niemal wyłącznie kierunków artystycznych.

Niedawno sprawa stała się głośna, po tym jak Przemysław Włodarski, student Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, pozwał rodzimą uczelnię do sądu. Studiował na niej trzy lata i ukończył licencjat ze średnią 3,8. Dalej się nie dostał. W ubiegłym tygodniu złożył w wojewódzkim sądzie administracyjnym (WSA) skargę. "Przegrałem wyścig z absolwentami prywatnych uczelni, którzy mają wyższą średnią, ale umieją mniej niż ja" - mówi DZIENNIKOWI.

Według rozeznania DZIENNIKA, w tym roku w Olsztynie na magisterskie studia uzupełniające na kierunku ekonomia było aż 4 kandydatów na miejsce. Przeważali studenci obcych uczelni. Nigdy wcześniej taka sytuacja się nie zdarzyła. Sprawdziliśmy też inną znamienną rzecz: na kierunkach filologicznych, gdzie zawsze obowiązuje egzamin wstępny z języka, odsetek studentów spoza UWM nie przekraczał 25 proc.

Pełnomocnik Włodarskiego jest przekonany, że jeśli WSA przychyli się do twierdzenia, że konkurs ocen jest niewymiernym kryterium oceny, ruszy lawina odwołań od decyzji rektorów w całej Polsce. "Gros uczelni prywatnych kształci tylko do poziomu licencjatu. Często zajęcia prowadzą ci sami nauczyciele, którzy wykładają na renomowanych uczelniach, ale patrzą przez palce na poziom kształcenia w szkole, z której biorą wysokie pensje" - mówi DZIENNIKOWI szef kancelarii Civitas et Ius Piotr Brzozowski.

Reklama

Wśród kadry naukowej nietrudno jednak znaleźć osoby, które potwierdzają jego wersję. Nawet takie, które same uczestniczą w procederze. Jedna z nich, doktor na Uniwersytecie Śląskim, na co dzień wykłada na państwowej i kilku prywatnych uczelniach. "Ludzie płacą za studia ciężkie pieniądze, więc muszą mieć wyniki. Puszczamy oko do studentów prywatnych uczelni, wskazując możliwość zrobienia magistra na uniwersytecie" - mówi bez ogródek.

Tymczasem władze Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, które jako pierwsze będą się tłumaczyć z procederu przed sądem, mówią, że to nie one ponoszą odpowiedzialność. "Mamy związane ręce. Dostrzegliśmy problem, ale zgodnie z przepisami kryteria naboru muszą być znane studentom 10 miesięcy przed rekrutacją. Nie zdążymy już niczego zmienić w roku akademickim 2009/2010, bo ten termin minął w maju. Dopiero od 2010 r. wprowadzimy obowiązkowy egzamin na wszystkich kierunkach" - mówi rektor, prof. Józef Górniewicz.

Student Przemysław Włodarski, dziś mający opinię pierwszego bojownika z systemem, złożył do sądu kolejne pismo. Tym razem o rozpatrzenie jego skargi poza kolejnością. "Jeśli korzystne dla mnie rozstrzygnięcie nastąpi do końca października, będę mógł kontynuować naukę jeszcze w tym roku" - mówi.