Do wyborów, w których naprzeciw siebie staną Barack Obama i John McCain, nasze telewizje przygotowywały się od wielu miesięcy. "Miejsca w hotelu rezerwowaliśmy już 1,5 roku temu" - mówi DZIENNIKOWI szef "Faktów" Kamil Durczok, który razem z kilkunastoosobową ekipą TVN wczoraj wyleciał do USA. Począwszy od niedzieli, na trzy dni studio "Faktów" przeniesie się do Waszyngtonu. "Co prawda było już specjalne wydanie z Ameryki, przy okazji rocznicy wydarzeń 11 września, czy wydanie z Afganistanu, ale prezydenckie wybory w ten sposób relacjonujemy po raz pierwszy. Z takim rozmachem, bo te wybory elektryzują Polaków" - mówi Durczok. "Będziemy nadawać z tarasu hotelu Hay-Adams, z bezpośrednim widokiem na Biały Dom. Z tego co wiem, tam będą miały swoje ministudia najważniejsze telewizje świata, dlatego trzeba się było spieszyć z rezerwacją" - dodaje.



Do Waszyngtonu na czas wyborów przeniesie się także ekipa "Wiadomości" TVP 1. Oba wydania serwisu 4 i 5 listopada poprowadzi Piotr Kraśko, który na żywo będzie się łączył z Joanną Wajdą w sztabie Baracka Obamy w Chicago i Marcinem Szczepańskim w sztabie Johna McCaina w Phoenix. "Pierwsze kroki z rezerwacją łącz, sprzętu i załatwianiem miejsc poczyniliśmy ponad rok temu" - przyznaje Aleksandra Zawłocka, szefowa Agencji Informacji, nadzorującej wszystkie serwisy telewizji publicznej. Studio serwisu telewizyjnej "Jedynki" będzie się mieściło na szczycie jednego z najwyższych budynków naprzeciwko Białego Domu.



Na miejscu zagraniczne stacje muszą liczyć na amerykański sprzęt. "Satelitarne łącza, miejsca do tzw. life'ów, czyli łączeń na żywo, kamery czy wozy satelitarne musieliśmy zabukować u amerykańskiego dostawcy. Zapewniają je agencje telewizyjne jak Reuters albo specjalne firmy, które wyspecjalizowały się w pośredniczeniu" - mówi szef Polsatu, Jarosław Gugała. Jak przyznaje, 10-minutowa relacja "na żywo" to koszt około 1,5 tys dolarów. Oczywiście w przypadku atrakcyjnych miejsc, jak sztab wyborczy typowanego zwycięzcy, ta cena rośnie. – No i jest wielki problem, jeśli reporter się spóźni albo nie może na czas połączyć się z warszawskim studiem, bo w kolejce do relacji z tego samego punktu stoją już kolejni dziennikarze – dodaje Gugała, który wysyła do Ameryki dwóch korespondentów.



W szranki na relacje stanęły także stacje newsowe. W nocy z 4 na 5 listopada, kiedy zapełniać się będą amerykańskie urny, zarówno TVN 24, jak i Polsat News oraz TVP Info zorganizują "wieczór wyborczy", a właściwie "noc wyborczą". W TVN 24 zakończy się ona około 5 rano. "Mamy nadzieję podać pierwsze wyniki" - mówi Jacek Stawiski, gospodarz programu "Ameryka i co dalej?". Polsat News chwali się z kolei, że pokaże materiały największej amerykańskiej stacji informacyjnej, CNN. Atrakcyjność wyścigu do fotela prezydenta USA doceniły też stacje radiowe. "Z Polskiego Radia do Stanów pojechało łącznie aż ośmiu korespondentów" - mówi szef "Trójki" - Krzysztof Skowroński. Relacje z USA będą nadawać także RMF FM i radio Zet.



Na wybory za oceanem z zapartym tchem patrzy nie tylko Polska. Do Waszyngtonu zjechały ekipy telewizyjne z Europy, Afryki czy Azji. Rekordziści wysyłają tam kilkadziesiąt osób: BBC wyśle do USA 125 osób. Razem z 50-osobową ekipą dziennikarzy, którzy pracują tam na co dzień, korespondentów będzie 175. Sky News Ruperta Murdocha wyśle 40 osób, w Miami na studio stacja wynajęła ekskluzywną willę będącą kopią Białego Domu.



"To historyczny moment. Ład światowy będzie zależał o wyników tych wyborów i wszyscy mają tego świadomość" - mówi Skowroński, tłumacząc fenomen tegorocznego wyścigu o fotel prezydenta USA. "Ludzie chcą oglądać Amerykę, zwłaszcza teraz, kiedy przywódcą tego kraju może po raz pierwszy zostać czarnoskóry" - mówi Stawiski i zaznacza, że stacje liczą na zainteresowani widowni oraz rosnące słupki oglądalności. "Ameryka wciąż dobrze się sprzedaje" - dodaje.



















Reklama