Sukces reformy wprowadzającej od 1 września angielski dla pierwszoklasistów to głównie zasługa nauczycieli, którzy przez ostatnie lata masowo zdobywali uprawnienia do nauczania języka - wynika z danych, które zebrał DZIENNIK. Jak pisaliśmy w ubiegłym tygodniu, w całej Polsce ponad 92 procent pierwszaków ma w szkole angielski. W niektórych województwach wynik ten zbliża się do 99 procent.
Według danych DZIENNIKA, reforma wymagała potężnej pracy u podstaw. W przededniu jej wprowadzenia urzędnicy MEN bali się, że nie starczy im kadr. Pomysł DZIENNIKA, by angielski był obowiązkowy w każdej szkole, traktowali jako utopijny. Dziś już wiadomo, że kadry się znalazły, a minister Katarzyna Hall nie wyklucza w ciągu 2-3 lat spełnienia naszego postulatu. Jak do tego doszło?
Nasi rozmówcy w kuratoriach odpowiadają: w całej Polsce przez ostatnich parę lat trwało masowe szkolenie nauczycieli. Specjaliści od nauczania początkowego i nauczyciele innych języków sami zdobywali uprawnienia do nauczania angielskiego. Wspierali ich dyrektorzy szkół. To ich przedsiębiorczości MEN zawdzięcza swój sukces.
Sukces jest bardzo wymierny. Na Podkarpaciu 98 procent pierwszaków ma angielski, a w Lubuskiem - jedynym województwie, które mocno odstaje od średniej - tylko 66 procent. Ale przyczyny też są jasne: Lubuskie ma jedną anglistykę i jedno kolegium językowe. Na Podkarpaciu szkół, gdzie można zdobyć uprawnienia, jest jedenaście. Co roku kształcą one 600 nowych nauczycieli.
p
Więcej we wtorkowym DZIENNIKU