Jutro w specjalnej sejmowej podkomisji rozpęta sie burza. Posłowie będą debatować nad kształtem nowelizacji ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Jeśli okażą się bardzo radykalni, to ok. 8 mln palących Polaków czekają rewolucyjne zmiany, i to już w pierwszym półroczu przyszłego roku. Ustawa ma bowiem trzymiesięczny okres przejściowy.
Co znajduje sie obecnie w projekcie? Całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych to tylko wierzchołek góry lodowej. Nie będzie można folgować nałogowi także w prywatnym samochodzie, jeśli jedzie nim dziecko poniżej 13. roku życia. A także we własnym aucie, jeśli służy ono do zarobkowego przewozu osób.
Palacz mający ochotę na puszczenie dymka nie będzie mógł tego zrobić nie tylko w miejscu publicznym, ale nawet przed drzwiami budynku. Przepisy ustawy mówią bowiem, ze trzeba będzie odejść od wejścia przynajmniej 10 metrów.
Palacze mogą oczywiście zapomnieć o rozkoszowaniu się nikotyną podczas picia piwa w pubie czy obiadu w restauracji. Sale i sektory dla palących będą zlikwidowane.
Restauratorzy i właściciele firm będą mogli wprawdzie tworzyć specjalne palarnie, ale muszą liczyć się z ogromnymi kosztami. Nie wystarczy zwykłe wydzielone i klimatyzowane pomieszczenie z popielniczką.
W załączniku do ustawy dokładnie określono, jak powinna wyglądać taka palarnia. Ma mieć minimum 10 metrów kwadratowych i specjalną wentylację mechaniczną "nawiewno-wywiewną", która umożliwia wymianę powietrza 25 razy w ciągu godziny. Podłoga i ściany mają być wykonane z materiału niepalnego, a w pomieszczeniu musi stanąć gaśnica. Dodatkowo co najmniej jedna palarnia musi być przystosowana dla osób niepełnosprawnych.
To jednak nie koniec obostrzeń. Restaurator będzie miał także obowiązek monitorowania zawartości powietrza i sprawdzania, czy dym nie przenika. Taki pomiar będzie robił przynajmniej raz w miesiącu, a jego wyniki przechowywał przez rok na potrzeby ewentualnej kontroli.