Według pierwotnego planu Konsulatu Generalnego w Edynburgu, polskie szkoły, a dokładniej tzw. punkty konsultacyjne, miałyby działać przy finansowym wsparciu Ministerstwa Edukacji. Byłyby przedłużeniem już istniejącej sieci szkółek sobotnich. Na każdą z nich Ministerstwo wydałoby około 20 tysięcy funtów.
"Główny problem polskich szkół już działających na terenie Szkocji to fakt, że są niedoinwestowane. Często działają tylko dzięki dobrej woli wolontariuszy, a dzieci uczą się raz w tygodniu w ciasnych salkach. Nie przekazują też pełnego programu języka polskiego, historii, geografii czy WOS-u " - mówi DZIENNIKOWI konsul Anna Dzięciołowska.
Zaangażowani w projekt emigranci podkreślają, że ich dzieciom nie wystarczają już zajęcia w polskich szkołach sobotnich. "Potrzeba nam prawdziwej szkoły, gdzie dzieci mogą przyjść na konsultacje także w tygodniu i uczą się według programów, które przerabia się w Polsce. Być może część z nas za jakiś czas wróci do kraju. Czy nasze dzieci dadzą radę bezboleśnie włączyć się w polski system nauczania?" - zastanawia się Agnieszka z Aberdeen, mama 10-letniego Jacka, która popiera pomysł konsulatu.
Polskie szkoły miałyby powstać w pustych, niezagospodarowanych do tej pory budynkach. Zajęcia, które odbywałyby się wieczorami oraz w weekendy, prowadziliby polscy nauczyciele.
Jednak nie wszystkim Polakom ten pomysł się podoba. Ci, którzy mieszkają w Szkocji od wielu lat, argumentują, że emigranci powinni integrować się z miejscowymi, a nie tworzyć własne enklawy.
Wioleta Browarczyk, która od dwóch lat mieszka w Edynburgu, nie popiera pomysłu stworzenia polskich szkół. "Separowanie dzieci to nie jest dobry pomysł. Nie chcemy być zamkniętą społecznością. Dobrze, żeby nasze dzieci umiały komunikować się ze swoimi szkockimi rówieśnikami. A polskiego i tak nauczą się od rodziców" - mówi Polka szkockiemu dziennikowi "The Scotsman".
Konsul Dzięciołowska podkreśla jednak, że polskie szkoły działałyby także jako centra kulturowe. "Na przedstawienia i zajęcia mogłyby przychodzić także szkockie dzieci z rodzicami" - argumentuje.
Według danych szkockiego parlamentu, w lokalnych szkockich szkołach uczy się obecnie ponad 3,3 tys. uczniów z Polski.