"Zakończyła się akcja ratunkowa na Wiśle. Dwaj wędkarze są już bezpieczni na brzegu. Mężczyźni nie wymagają pomocy lekarskiej" - mówi Paweł Brzeziński, rzecznik Komisariatu Rzecznego Policji.
Dramat wędkarzy rozegrał się na odcinku Wisły między Łomiankami a Jabłonną. Mężczyźni wypłynęli małą łódką na ryby około godziny 8 rano. Zarzekają się, że wówczas rzeka była jeszcze spławna. Jednak w okolicach południa wokół wyspy spiętrzyła się kra lodowa, która uniemożliwiła im wydostanie z wyspy.
Policjanci Komisariatu Rzecznego otrzymali informację o rozbitkach od przypadkowych świadków. Piętrząca się kra uniemożliwiała dostęp policyjnej łódki. Około godziny 15 funkcjonariusze wysłali więc na miejsce helikopter. Najpierw zrzucono mężczyznom koce, ciepłe ubrania i gorące napoje. Wkrótce zostali ewakuowani na brzeg. Po przebadaniu przez lekarza, zostali już zwolnieni do domów.
"Nie wykluczam, że uratowanych obciążymy kosztem akcji ratowniczej. Ale to raczej mało prawdopodobne" - mówi DZIENNIKOWI Marcin Szyndler, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Jego zdaniem aby zażądać od wędkarzy pieniędzy należałoby im udowodnić, że działali w złej woli, np. po to, by zażartować z policji, postawić ją w stan alarmu fałszywą wiadomością. "A w tym wypadku trudno o tym mówić. Mężczyźni potrafili sami dopłynąć do wyspy, nie mogli przewidzieć, że spiętrzy sie wokół niej kra" - mówi Szyndler.