"Do wypadku doszło na niskim odcinku trasy. Tam wystarczy się na chwilę zagapić... Szeroki odcinek kończy się skrętem i zwężeniem, w tym miejscu z trasy wypada wiele osób" - mówi DZIENNIKOWI ratownik z centrali GOPR w Szczyrku.
"To jest trasa czerwona, nie na takich już się ludzie zabijali" - dodaje ratownik. Tragedia rozegrała się na szybkim odcinku trasy na Hali Buczynki w Beskidach.
Nikt nie widział samego zderzenia. 20-letniego mężczyznę leżącego pod drzewem koło stoku dostrzegł inny narciarz. Wezwał pomoc, ale mimo reanimacji nie udało się go uratować.
To pierwszy tak tragiczny wypadek tej zimy w Beskidach - poiedział PAP od rzecznik żywieckiej policji Paweł Roczyna. Ratownicy GOPR informują, że tej zimy interweniowali już około 540 razy. Najczęściej były to drobne urazy rąk i nóg. Zdarzały się także poważniejsze obrażenia kręgosłupa i narządów wewnętrznych. GOPR i policja apelują o rozwagę na trasach narciarskich. W Beskidach w wielu miejscach warunki są trudne.