Wadowicki PKS nie wypłaca na czas pensji od kilku miesięcy, a jego 116 pracowników swoje zarobki otrzymuje w dwóch ratach. Krośnieńska Huta Szkła nie tylko musiała zwolnić ponad dwa tysiące osób, ale także ma problemy z wypłacaniem pieniędzy tym którzy jeszcze zostali.
Podobne kłopoty ma coraz więcej przedsiębiorstw w całym kraju. "Nie tylko jest więcej skarg na nie wypłacanie pieniędzy, ale też te zaległości są coraz większe" - mówi nam Piotr Latała z inspekcji pracy w Białymstoku. "Największe problemy mają firmy meblarskie, drobny handel i usługi" - dodaje Latała.
Według najnowszych danych Państowej Inspekcji Pracy przepisy o wypłacie wynagrodzenia za pracę naruszyło w 2008 roku 2,6 tysiąca przedsiębiorstw, czyli co czwarty skontrolowany pracodawca. Problemy te dotknęły około 53 tys. pracowników. Inspektorzy pracy wyegzekwowali w roku 2008 na rzecz pracowników 104 mln zł zaległych należności. Dla porównania w 2007 roku wyegzekwowane zaległości wynosiły niemal 20 proc. mniej, bo zaledwie 86 mln złotych.
"To bardzo niepokojące wiadomości. Niestety jasno pokazują one, że pracodawcy zacynają mieć poważne problemy z wypłacalnością, a tym samym z płaceniem pracownikom" - mówi nam ekspert Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan.
"Kryzys w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych do których setki polskich firm eksportowały swoje produkty spowodował gwałtowane załamanie się ich produkcji i w efekcie problemy z pieniędzmi dla pracowników. Firmy najpierw muszą opłacić podatki oraz pokryć stałe koszty produkcji. Kiedy już to wszystko opłacą, okazuje się że nie stracza im na pracowników" - dodaje Mordasewicz.
Choć z danych PIP wynika, że na razie problemy są głównie z wypłacaniem pieniędzy za urlopy wypoczynkowe, wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych i inne dodatki, ale eksperci podreślają, że może to być tylko wstępem przed niewypłacaniem samych pensji.
"Już są pierwsze sygnały o firmach, które mają problemy z zatorami płatniczymi. To takie przedsiębiorstwa, które w czasie boomu wyprodukowały dużo towaru ale teraz nie są w stanie go zbyć. Do tego jeszcze pobrały kredyty na rozwój i teraz ich obsługa zjada większość wpływów" - mówi nam Grzegorz Ilka z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
Emocje studzi ekspert rynku pracy Jacek Męcina: "Jeszcze nie ma żadnego poważnego kryzysu w tej dziedzinie. Sytuacja sprzed kilku lat, gdy ponad połowa pracodawców miała problemy z płatnościami, a pensji na czas nie otrzymywało nawet 300 tys. pracowników wcale nie musi wrócić".
Jednak Mordasewicz ostrzega, że rozwój kryzysu wskazuje, że najbliższe dwa lata mogą być bardzo ciężkie. "Trudno oszczacować ile osób będzie dostawało pensje z opóźnieniem lub wcale, ale na pewno będzie to powszechny problem" - mówi nam ekonomista.