Laos może lada chwila stracić bezcenną populację tygrysów indochińskich, których zaledwie 25 lat temu żyło tutaj kilkaset. Wszystko za sprawą kwitnącego przemytu produktów zwierzęcych, głównie do Chin. "To jeden z największych rynków zbytu tego towaru na świecie, o zdecydowanie największym potencjale i najszybszym tempie rozwoju" - mówi DZIENNIKOWI Richard Thomas, rzecznik prasowy TRAFFIC, organizacji zajmującej się monitorowaniem handlu zagrożonymi gatunkami.

Reklama

Coraz bogatsi Chińczycy stworzyli ogromny popyt na tygrysie mięso, kości i trofea. Również chińska medycyna naturalna przypisuje właściwości lecznicze proszkowi z kości tygrysa (którymi leczy się reumatyzm) oraz wywarom z części jego ciała. W cenie jest też tygrysi penis, który maczany w winie służy jako afrodyzjak.

Zdaniem Arlyne Johnson z laotańskiej sekcji Wildlife Conservation Society za martwego tygrysa obywatele Chin są dziś w stanie zapłacić do 70 tys. dol. Większa część tej sumy trafia do kieszeni pośredników i skorumpowanej straży granicznej. Mimo to kłusownik może liczyć na wynagrodzenie w wysokości 15 tys. dol., co wciąż jest niezwykle kuszącą stawką w kraju, gdzie roczny dochód nie przekracza 400 dol. na głowę Laotańczyka.

Na tygrysy polują najczęściej miejscowi chłopi lub zatrudnieni przy wycince drzew drwale, którzy znają dżunglę i umieją się sprawnie po niej poruszać. Chińscy biznesmeni składają im regularne zamówienia na dostawy świeżego mięsa, sprzedają im też nowoczesne sidła i pułapki.

Reklama

Kłusownikom ułatwia pracę coraz łatwiejszy transport nielegalnego towaru. Laotańskie lasy, do niedawna wyjątkowo trudno dostępne, są dzisiaj znacznie łatwiej przejezdne dzięki rozwijającej się sieci dróg. Świeżo ukończona magistrala, długa na 1,7 tys. km, która połączyła stolicę Tajlandii Bangkok z chińskim miastem Kunming, przebiega przez samo serce Laosu. Droga ta stanowi złoty szlak dla myśliwych oraz handlarzy mięsa i trofeów dzikich zwierząt.

Intensywne kłusownictwo naraża tygrysy na jeszcze jedno zagrożenie: głód. W laotańskich lasach coraz częściej brakuje im pokarmu. Wykorzystują to kłusownicy, którzy nęcą rzadko występujące zwierzęta mięsem krowy lub świni, w którym umieszczają środki wybuchowe.

Liczba tygrysów spada z niemal z dnia na dzień, ale procederu w żaden sposób nie da się zatrzymać, jeśli popyt pozostanie na tak wysokim poziomie. Co gorsza, tragiczna sytuacja tygrysów w praktyce działa tylko na ich niekorzyść. "Im mniej ich zostało przy życiu, tym wyżej windowana jest na czarnym rynku cena ich mięsa" - mówi Richard Thomas. Według rzecznika TRAFFIC liczbę żyjących jeszcze tygrysów indochińskich można określić, w bardzo dużym przybliżeniu, na około 50. W największym rezerwacie Laosu pozostaje prawdopodobnie od 7 do 23 sztuk.