KLARA KLINGER: Wielu przedstawicieli pokolenia ’89 mówi bez ogródek: liczą się dla nas tylko pieniądze. To prawda?
TYMOTEUSZ SKIBA*:
Zgadzam się ze stwierdzeniem, że wraz z Okrągłym Stołem skończył się w Polsce romantyzm. Nie ma o co walczyć. Nie ma z kim walczyć. Nowe pokolenie w czasach pokoju politycznego i społecznego przestało się interesować polityką i dlatego dla większości osób głównym motorem działania są pieniądze. Ale w tym nie ma nic negatywnego. To zdrowy odruch. Nie rozumiem, dlaczego ludzie uważają, że myślenie o pieniądzach jest złe. W kraju kapitalistycznym to po prostu oznaka poczucia odpowiedzialności za własne życie.

Reklama

Czy robiąc plany na życie, myślicie właśnie o przyszłych zarobkach?
Kiedy wybieraliśmy studia, wiele osób myślało o kierunkach, które pomogą im znaleźć dobre zatrudnienie. Czyli głównie o zarządzaniu, ekonomii, marketingu czy politechnice. Ja sam wybrałem kierunek humanistyczny, studiuję na filologii polskiej, ale często zastanawiam się nad materialną stroną życia.

Twój ojciec twierdzi, że jesteście pokoleniem bez idei.
Problem raczej polega na tym, że nie mamy jednej idei, o którą moglibyśmy walczyć. Nasze pokolenie nie jest solidarne i zjednoczone wokół wspólnych wartości. Ale poszczególne jednostki mają je. Przy tym każdy z nas podchodzi do życia bardzo rozsądnie. Myślimy o sobie i swojej przyszłości bardzo trzeźwo. Stoimy twardo na ziemi, liczy się dla nas zapewnienie sobie i rodzinie bytu materialnego, ale także satysfakcja duchowa. Ja myślę tak: pracując, trzeba przy okazji robić to, co się lubi. Jest natomiast inna rzecz, która nie podoba mi się w naszym pokoleniu – moi rówieśnicy często tracą poczucie przynależności do państwa. Patriotyzm nie istnieje. Denerwuje mnie to, że młodzi ludzie strasznie narzekają na kraj, w którym mieszkają. Nie doceniają tego, że nasi rodzice wywalczyli wolność. Nie widzą, że w porównaniu z czasami PRL znacznie się u nas poprawiło. Tak myśli wielu moich znajomych. Chcą wyjechać za granicę i nie planują powrotu. Mówią, że w Polsce nie ma dla nich perspektyw i trzeba stąd uciekać.

To ciekawe, bo twój ojciec twierdzi, że jesteście pierwszym pokoleniem, które w ogóle nie narzeka.
Widocznie nie zawsze się zgadzamy.

Czy zdarza się, że buntujecie się przeciwko czemuś?
Rzadko. Większości ludzi z mojego pokolenia nawet nie chce się kłócić, żeby coś udowodnić. Uważają, że nie warto iść pod prąd. Nie jesteśmy też pokoleniem naukowców czy kujonów. Robimy tylko tyle, ile musimy.

A potem bawicie się, pijąc litry alkoholu?
Wszyscy, którzy wypowiadają się na temat naszego pokolenia, zawsze wspominają o tym, że nadużywamy alkoholu. Ja nie widzę w tym problemu. Alkohol zawsze był i nadal jest odskocznią od codziennych problemów. Uważam jednak, że my pijemy tyle, żeby było nam przyjemnie. Gdybym to potępiał, byłbym strasznym hipokrytą, bo musiałbym potępić siebie i wszystkich moich znajomych.

*Tymoteusz Skiba, rocznik 1987, syn Krzysztofa Skiby