MARIUSZ GRUZA: Dopiero od trzech miesięcy jest Pan dyrektorem warszawskiego ogrodu zoologicznego. Jak wyglądało przekazanie władzy? Pana poprzednik kierował ogrodem przez 26 lat...

Reklama

DR ANDRZEJ KRUSZEWICZ: Funkcję dyrektora pełnię co prawda od niedawna, ale pracuję tutaj już od 11 lat. Można powiedzieć, że jestem człowiekiem z tego ogrodu i znam go od podszewki. Ponadto trzy miesiące przed oficjalną nominacją wiedziałem, że wygrałem konkurs i przez ten czas mój poprzednik prof. Rembiszewski wprowadzał mnie we wszystkie tajniki kierowania tak dużym obiektem. To pozwoliło na płynne przekazanie zoo i sprawne jego zarządzanie.

Zatem jak wygląda obecnie sytuacja zoo?

Dostałem w ręce naprawdę bardzo dobrze przygotowany, nowocześnie zarządzany ogród, który spełnia wszystkie standardy europejskie. Na tle pozostałych polskich ogrodów zoologicznych wyróżniamy się szeroką współpracą międzynarodową. Wspólnie z Europejskim Stowarzyszeniem Ogrodów Zoologicznych uczestniczymy w kilku projektach. Priorytetem jest także edukacja, która w naszym ogrodzie stoi na wysokim poziomie.

Reklama

Czy w porównaniu z Europą także wypadamy tak dobrze?

Nasze zoo jest z całą pewnością nie tylko najpiękniejszym tego typu obiektem w naszym kraju, ale i jednym z piękniejszych w Europie.

Co miałby pan innego powiedzieć...

Reklama

...To nie jest tylko moja opinia, naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Dostajemy wiele e-maili od dyrektorów tego typu miejsc z całego kontynentu, którzy chwalą nasze zoo i gratulują pracy, jaką wykonaliśmy przez ostatnie kilkanaście lat.

Co pana kolegom z Europy podobało się najbardziej?

Chwalone są przede wszystkim bardzo dobrze przygotowane wybiegi i ekspozycje, które wkomponowane są w piękną zieleń. W wielu rozmowach podkreślany jest także ciekawy zbiór zwierząt. Jednak zawsze największe wrażenie robi ptaszarnia, która jest naszą chlubą. Wielu moich kolegów z zagranicy wręcz zazdrościła Warszawie takiego obiektu. Na europejskim poziomie jest też małpinarium z gorylami i szympansami. Przez ostatnie 10 lat miasto sporo inwestowało w ogród i nie żałowało pieniędzy. Dzięki tym inwestycjom ogród stał się nowoczesnym obiektem.

Jednak sytuacja finansowa zoo nie jest najlepsza. Ostatnio staraliście się o dodatkowe 2,5 mln zł z budżetu miasta, których nie otrzymaliście. Na co brakuje pieniędzy?

Głównie na żywność dla zwierząt, ale także na utrzymanie nowych obiektów: małpinarium oraz hipopotamiarnię. Projektanci przewidzieli na te dwa obiekty koszt mediów na poziomie 700 tys. zł rocznie. Trzeba także zaplanować wydatki na dodatkowe etaty dla osób, które obsługują nowe obiekty. Ponadto o 30 proc. podrożały ceny energii.

Jak to się stało, że te wydatki nie zostały uwzględnione w budżecie miasta?

To pytanie do władz. Już w sierpniu mój poprzednik zgłaszał, że brakuje pieniędzy na żywność dla zwierząt. Na ten cel w 2008 r. było zarezerwowanych 1,3 mln zł. Po sporządzeniu rocznego bilansu okazało się, że ta kwota została przekroczona o pół miliona złotych. Ratusz zapewnił nas, że budżet na ten rok zostanie zwiększony o 2 mln. zł. Tak się jednak nie stało. Byłem przekonany, że uda się bez problemów załatwić dodatkowe fundusze. Mamy przecież mocne argumenty. W zeszłym roku odwiedziło nas 700 tys. osób – m.in. właśnie dzięki nowym obiektom.

Po niekorzystnej decyzji radnych będziecie dalej starać się o te pieniądze? Jaka jest szansa ich uzyskania? Przecież batalię o dodatkowe środki przegraliście ze sztucznym lodowiskiem, które powstanie na Bielanach.

Tak, ktoś nawet zażartował, że zostaliśmy wyślizgani z tych pieniędzy, ale myślę, że teraz się uda. Złożyliśmy już stosowne dokumenty w biurze ochrony środowiska, w których przedstawiliśmy szczegółowe zestawienie, na co wydamy dodatkowe środki. Mamy także pozytywne opinie komisji ochrony środowiska i komisji budżetu. Dlatego myślę, że ta sprawa powinna być dla nas pozytywnie rozpatrzona na najbliższej sesji rady miasta. Ponadto obniżyliśmy nasze zapotrzebowanie poniżej 2 mln zł, rezygnując z podwyżek dla personelu. Ale jest kryzys, więc trzeba się do tego dopasować.

No właśnie – czy zoo także przygotowało program oszczędnościowy?

Tak. Co więcej - już został wprowadzony. Oszczędzamy przede wszystkim na ogrzewaniu. Koszty ogrzewania samej tylko hipopotamiarni wyniosły w styczniu aż 5600 zł. Wszystkie obiekty zostały przejrzane pod kątem temperatur. Obniżyliśmy o jeden stopień temperaturę w pomieszczeniach dla zwierząt oraz o dwa stopnie w biurach. Zostały uszczelnione te miejsca, które można było uszczelnić, a personel został poinstruowany, by nie wietrzyć ogrzewanych pomieszczeń.

Ale chyba nie są to jedyne oszczędności?

Oczywiście, że nie. Wyłączyliśmy także wszystkie lampy oświetlające teren zoo. Obawiamy się co prawda zwiększenia presji lisów i kun, które czasem polują w ogrodzie, ale jak do tej pory nie ma z tym większych problemów. Oszczędności dotyczą także zużycia wody. Planujemy też wykopać dodatkowe ujęcia wody, aby w jak najmniejszym stopniu korzystać z miejskich wodociągów.

Czy warszawiacy powinni spodziewać się podwyżki cen biletów?

Podwyżki będą, ale nieznaczne. Bilety normalne podrożeją o złotówkę i będą kosztować 15 zł, natomiast cena ulgowych zwiększy się o dwa złote do kwoty 10 zł. Nie podrożeją natomiast bilety roczne. W zamian zostaną wprowadzone bilety rodzinne, ale ich cena nie została jeszcze przez nas ustalona.

Poprawi się jakość sprzedaży biletów? W kasach zoo nadal nie można płacić kartą...

Zostaną przebudowane kasy i wprowadzona zostanie automatyczna sprzedaż biletów. W końcu będzie także możliwość płacenia za bilety kartą. Na terenie zoo będzie także zainstalowany bankomat. Wszystko będzie gotowe najpóźniej w maju.

Co z budową hipopotamiarni? Czy ze względu na kłopoty finansowe nie jest ona zagrożona?

Budowa trwa, a pieniądze na inwestycje pochodzą z innej puli. Mamy inny kłopot związany z hipopotamicą. Nasza Anielka ma już 45 lat. Ledwo chodzi i pęka jej skóra.

Czy to prawda, że żaden pracownik ogrodu nie pracuje tak długo, aby pamiętać jej przyjście na świat?

To prawda. Anielka jest tutaj prawdziwą weteranką, ale nie będzie przecież żyła wiecznie. Dlatego chcemy rozpocząć starania o dwa młode hipopotamy. Samca mamy już zarezerwowanego w Ostrawie. Problem jest z samicą. Są dostępne dwie, ale aż w Portugalii i koszt ich transportu jest ogromny, bo wynosi ok 7 - 8 tys. euro. Dlatego staramy się znaleźć samicę gdzieś bliżej.

Koszty związane z transportem zwierząt to chyba prawdziwa zmora zoo. Macie też przecież kłopot ze sprowadzeniem słonia.

Rzeczywiście, sytuacja nie jest łatwa. W Europie działają tylko cztery firmy, które posiadają odpowiedni sprzęt do przeprowadzenia takiej operacji. To są koszty ok. 8 tys. euro. Pieniądze muszą się znaleźć szybko, bo słonica ma do nas przyjechać jeszcze w tym miesiącu. Myślę jednak, że na to zwierzę dość łatwo znajdziemy sponsora. Jesteśmy w tej sprawie optymistami.

Pozyskać słonie to trudna sztuka. Jak się to wam udało?

Faktycznie, jest deficyt słoni. Ogród w Poznaniu ogromnym kosztem zbudował wielką słoniarnię, która stoi pusta. A wiem, że starali się o pozyskanie osobników m.in. poprzez ambasadę RPA. Nam słonicę zaproponował po przyjacielsku safaripark z Beeksebergen w Holandii. Postanowiono ją oddać, bo w wyniku nieszczęśliwego wypadku rozgniotła człowieka. Nie było tu jej winy, ale ze względu na psychikę personelu podjęto decyzję o jej przeniesieniu. Koordynator uznał, że nasze zoo rokuje największe nadzieje na jej prawidłowy rozwój.

Czy taka tragedia jak w Holandii może powtórzyć się w Warszawie?

Nie nie ma takiej opcji. W Beeksebergen jest możliwość bezpośredniego kontaktu ze słoniem. U nas jest tzw. kontakt chroniony, zwierzęta odgrodzone są od ludzi barierkami.

Planujecie sprowadzić do ogrodu jakieś inne zwierzęta?

Chcemy sprowadzić rekiny do hipopotamiarni, w której można obserwować zarówno środowisko wodne dużych rzek, jak i morza. Oprócz hipopotamów znajdą się tam także rekiny w pierwszym w Polsce tak dużym akwarium słonowodnym. Rekiny mamy już zarezerwowane przez holenderską firmę, a przyjadą do nas najprawdopodobniej z Chorwacji. Rekiny możemy dostać już, ale chcemy to zrobić etapami, bo musimy odpowiednio przygotować obiekt. No i znowu mamy problem finansowy. Transport i ubezpieczenie rekinów ma kosztować 38 tys euro. Jednak jest to kwota, którą musimy zdobyć, bo na pewno taki nabytek przełoży się na wzrost frekwencji.

Jakie to będą rekiny?

Będą to dwa duże tygrysy piaskowe z imponującymi zębiskami na wierzchu, więc na pewno będzie co oglądać. Ponadto w akwarium znajdzie się grupa płaszczek. Będzie to taka namiastka przyszłego oceanarium, które u nas powstanie.

Oceanarium ma być niemal kopią obiektu z Hamburga.

Takie same będą wszystkie założenia techniczne, co pozwoli nam zaoszczędzić czas i pieniądze na tworzenie projektu. Projekt hamburski jest bardzo dobry, a oceanarium jest niezwykle oszczędne pod względem zużycia energii i wody. Ponadto cały obiekt obsługiwany jest jedynie przez siedem osób. Dla porównania oceanarium w Barcelonie obsługuje 50 osób.

Jaka jest szansa na jego szybkie powstanie?

W budżecie nie ma oczywiście tak dużych sum, bo szacowany koszt tej inwestycji to ok. 22 mln euro. Złożyliśmy już wnioski do odpowiednich instytucji współpracujących z miastem o przeprowadzenie analizy dotyczącej opłacalności tej inwestycji. Plan jest taki, aby oceanarium zostało zbudowane przez firmę prywatną, która przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat czerpałaby zyski z biletów. To ma być ekspozycja bardzo atrakcyjna dla zwiedzających, całoroczna i tonąca w zieleni.

Podobno są plany stworzenia wybiegów tematycznych, które są coraz bardziej popularne w Europie?

Tak, chcemy zrobić taki wybieg, jeżeli tylko znajdą się pieniądze. W niedalekiej przyszłości myślimy o stworzeniu wybiegu sawanny afrykańskiej, gdzie znalazłyby się żyrafy, antylopy, zebry i strusie.

Oceanarium i namiastka sawanny na pewno zwiększyłoby liczbę zwiedzających, ale chyba już teraz nie możecie narzekać na frekwencję?

W 2004 roku odwiedziło nas prawie pół miliona osób, w zeszłym już blisko 700 tys., którzy w kasie zostawili 7,5 mln zł. Ten rok będzie jednak trudny w związku z remontem Trasy W-Z.

To chyba znacznie pogorszy możliwość dotarcia do zoo i zaparkowania auta?

Cały czas walczymy o parking z prawdziwego zdarzenia, którego do tej pory nie mamy. Jesteśmy jedynym ogrodem zoologicznym w europejskiej stolicy, który nie posiada własnego parkingu. Ponadto liczba miejsc parkingowych wokół zoo nie uległa zmianie od lat 50. Jest to dla nas niezwykle istotna kwestia, gdyż wpływa na mniejszą od możliwej frekwencji.

Ma pan pomysł na rozwiązanie tego problemu?

Do miasta przesłaliśmy pismo z propozycją utworzenia wzdłuż ul. Wybrzeże Helskie tymczasowego parkingu przeznaczonego dla zwiedzających. To nie byłaby droga inwestycja. Wiązałaby się z wycięciem zaledwie kilku drzew i ustawieniem betonowych kratek, na których mogłyby parkować auta. Taki parking mógłby funkcjonować do czasu planowanego poszerzenia ulicy.

A plany docelowe?

Miasto planuje zbudować dla nas parkingi wielopoziomowe, ale to melodia odległej przyszłości.

Czy w związku z remontem Trasy W-Z niedźwiedzie, które znajdują się przy ulicy, zostaną przeniesione?

Jak na razie nie otrzymaliśmy od miasta żadnych informacji na temat niedźwiedzi. Są to bardzo stare osobniki i w razie potrzeby mamy dla nich inną lokalizację w pomieszczeniach po niedźwiedziach polarnych.

Jak sprowadza się do zoo zwierzęta?

Ludzie najczęściej postrzegają ogrody jako takie miejsce, w którym znajdują się zwierzęta złapane na wolności. Następnie wsadzane do klatek i pokazywane za pieniądze. Jest to wizja XIX-wiecznych ogrodów zoologicznych, która nie ma nic wspólnego ze współczesnymi ogrodami.

A jak to wygląda we współczesnych ogrodach?

Każde zoo powinno zaplanować własną kolekcję zwierząt, które w poszczególnych ogrodach są monitorowane przez Europejskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów. Dane każdego osobnika zapisywane są w specjalnym programie komputerowym. Każdy ogród zamieszcza tam również informacje na temat poszukiwanych przez siebie zwierząt i tych których ma nadmiar. W tym momencie np. oferujemy trzymetrowego warana, a poszukujemy 5 - 6-letniej samicy szympansa. Taki system wyklucza pojawienie się w ogrodzie zoologicznym zwierzęcia niewiadomego pochodzenia.

Czyli jest to pewnego rodzaju giełda?

Można tak powiedzieć. Jednak jest jedna zasadnicza różnica. Między ogrodami zoologicznymi nie ma odpłatności za zwierzęta, natomiast każdy ogród musi pokryć koszt transportu, które w przypadku dużych zwierząt są znaczne.

Co do zaoferowania ma warszawskie zoo?

Od początku istnienia specjalizujemy się w rozmnażaniu foki szarej. Urodziło się ich już ponad 100 i trafiły do ogrodów zoologicznych na całym świecie. Bardzo dobrze rozmnażają się także gepardy i antylopy bongo. Jesteśmy również jednym z nielicznych ogrodów, który w ostatnich latach rozmnożył takie gatunki egzotycznych ptaków, jak: turaki, kurtaczki czy dzioborożce. Generalnie ptaszarnia wyprodukowała wiele ciekawych gatunków rzadkich w Europie więc na pewno mamy sukcesy na tym polu i mamy się czym pochwalić.

W związku z taką a nie inną sytuacją finansową nie do przecenienia są chyba środki unijne?

Staramy się o fundusze unijne. W ostatnich dniach otrzymaliśmy sygnał, że zostały uruchomione środki dla ogrodów zoologicznych na działania związane z rehabilitacją zwierząt. Pieniądze z tej puli pomogą nam w budowie dwóch ścieżek edukacyjnych. Pierwsza będzie dotyczyła polskich płazów i gadów, bo ludzie tak naprawdę nie znają tych zwierząt. Natomiast druga będzie prezentowała krajowe ptactwo.

Jak będą wyglądały te szlaki?

"Płazy i gady" będą w postaci oczek wodnych i wybiegów z możliwością podglądu tego, co dzieje się pod wodą. Zwiedzający będą mieli okazję zapoznać się z życiem płazów zarówno pod wodą, jak i na powierzchni. Natomiast gady znajdować się będą w różnej wielkości terrariach. Gdybyśmy uzyskali wspomniane środki unijne, to na końcu trasy powstanie ośrodek rehabilitacji dla gadów konfiskowanych. Dzięki temu uświadamialibyśmy ludzi, jakich pamiątek nie należy przywozić z zagranicznych podróży.

A druga trasa o polskich ptakach?

Zwiedzający będą mogli spacerować pięknym zielonym zagajnikiem wśród ptaków i zapoznać się z krajowymi gatunkami, sposobami ich ochrony oraz zagrożeniami. Ścieżka powinna prowadzić do nowego azylu dla ptaków. Co prawda na terenie zoo mamy już ośrodek rehabilitacyjny dla rodzimego ptactwa, w którym leczymy ok. 2000 pacjentów rocznie. Jednak przydałby nam się nowy budynek w innej lokalizacji.