Trzy godziny wcześniej dostałam arkusz maturalny. Ostrożnie rozcięłam pieczęci, starając się na razie nie zerkać na tytuł tekstu i temat pracy. Czekam, aż nauczyciel da sygnał do rozpoczęcia. Już. Głęboki wdech i otwieram arkusz.

I staję przed najpoważniejszym maturalnym dylematem: zrobić najpierw część pierwszą, czyli test, czy zajrzeć na ostatnią stronę i przekonać się, o jakim pisarzu będę musiała napisać pracę. Jeśli nie zajrzę, nie dam rady skupić się na teście. Z kolei jeśli zajrzę… Istnieje prawdopodobieństwo, że zobaczę dwa beznadziejne tematy, a wtedy zawalę całość. Rozmyślam nad tym, gapiąc się w okno. Mija jakieś 5 minut. Sprawdzam - Kochanowski i Myśliwski. Nie jest źle. Spokojnie wracam na pierwsze strony arkusza.

Reklama

Gdybym miała wskazać pozytywny aspekt matury z polskiego, to byłby to właśnie tekst do pierwszej części egzaminu. Przez cały czas nauki w liceum przeczytałam ich dziesiątki i zawsze były ciekawe. Tak i było tym razem z tekstem Jerzego Sosnowskiego ”Sztuka jak ruchome schody”. Czar prysł, gdy zaczęłam odpowiadać na pytania. Brzmiały naprawdę banalnie, ale ja zastanawiam się przede wszystkim nad tym, czy uda mi się trafić w klucz odpowiedzi.

Pierwsze pytanie: wymienić dziedziny życia, których wzajemne relacje autor czyni przedmiotem swych rozważań. Odpowiedź jest oczywista - to sztuka i polityka, o tym jest przecież tekst. Tylko czy autor klucza też tak uważa? A jeśli w tym pytaniu jest drugie dno, które on miał na myśli? Podobnie było przy pytaniu szóstym: podać przykłady posługiwania się przez autora konkretem w celu zbudowania uogólnienia. Przecież ten tekst pełen jest takich przykładów! Choćby ”Chimera”, gazeta, która mimo wybuchu rewolucji się nie zmieniła, nadal pisała o sztuce. Tym konkretem może być też słuchanie muzyki Wagnera. Tylko czy to właśnie te konkrety miał na myśli autor klucza?

Reklama

Przeczytałam ”Ruchome schody” wiele razy, ale wciąż nie byłam pewna, jak odpowiedzieć na połowę pytań.

Postanowiłam, że zacznę pisać pracę, a potem powrócę do części pierwszej. Czytam ”Pieśń XXII” i ”Tren IX” Jana Kochanowskiego. Generalnie rozumiem, o co chodziło Kochanowskiemu, tylko czy to samo mają na myśli twórcy klucza? Czas ucieka. Piszę wstęp. Nie wysilam się zbytnio. I tak za tę część pracy nie zdobędę punktów. Więc tradycyjnie: ”Kochanowski wielkim poetą renesansu był”. Parę ogólników i przystępuję do analizy oraz interpretacji. Kiedy kończę pisać, jest 11.45, za piętnaście minut koniec egzaminu. Zostały mi jeszcze te nieszczęsne pytania do części pierwszej… Idę na żywioł, wpisuję pierwsze lepsze myśli, jakie przychodzą mi do głowy. Oddaję arkusz i wychodzę z sali.

Ze łzami w oczach idę na przystanek autobusowy. Powtarzam sobie: wynik matury nie świadczy o mojej wiedzy i inteligencji. Jednak przecież od matury zależy, czy i na jakiej uczelni zacznę studia. I dopiero teraz naprawdę rozumiem, jak wielką krzywdę wyrządza co roku tysiącom maturzystów Centralna Komisja Egzaminacyjna tylko dlatego, że stosuje klucz.