TVP zapowiedziała wszystkim zewnętrznym producentom cięcia nawet o 20 proc. W przypadku tańszych telenowel jak "Klan" czy "Plebania" oznacza to 10-15 tys. zł mniej w budżecie każdego odcinka. Dla seriali "Ranczo" i "Ojciec Mateusz" to nawet 100-150 tys. zł mniej na każdy odcinek.

Reklama

Ekipy dwoją się i troją, żeby ukryć cięcia przed widzami. Zmieniają scenariusze, rezygnują ze statystów, obcinają wynagrodzenie. Tylko serialowe gwiazdy mogą czuć się bezpieczne. Im pensji na razie nikt śmie ograniczać.

>>> Twórcy "Rancza" pracują nad nowym serialem

Rok temu z Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie zniknęły wszystkie współczesne tabliczki, plakaty, a na chodniki wyszło niemal 150 statystów. Rżały konie, terkotały dorożki, kilkanaście gazików woziło umundurowanych Niemców. Jedną z najsłynniejszych warszawskich ulic przeniosła w czasie o ponad pół wieku ekipa serialu "Czas honoru". Filmowcy przez cały dzień kręcili zdjęcia do pierwszej części produkcji. Rozmach filmu zdobył uznanie widzów, a TVP zdecydowała się na jego kontynuację.

W maju tego roku ekipa znów wyszła w plener. Ale zamiast Krakowskiego Przedmieścia filmowała maleńką ulice Zachariasza na warszawskiej Pradze. Statystów na planie było zaledwie 30, samochody z epoki dwa i tylko przedwojenny słup ogłoszeniowy przypominał o rozmachu zdjęć sprzed roku. "Po prostu nie stać nas teraz na aż tak rozbudowaną inscenizację" - mówi wprost Magdalena Badura, kierownik produkcji serialu. "Tylko jeden dzień zdjęciowy na Krakowskim Przedmieściu kosztuje około 150 tys. zł. Szukamy więc tańszych sposobów na pokazanie historycznej Warszawy" - tłumaczy.

>>> Ludzie wolą "Ranczo" od "M jak miłość"

"Ruszamy się, nie ma czasu!" - popędza statystów na planie "Czasu honoru" jeden z członków ekipy. Teraz każda minuta jest cenna. Wynajęcie statysty to koszt około 100 zł dziennie, za automobil z epoki trzeba zapłacić 1500 zł za dzień. Nawet stary rower kosztuje. Dlatego trzeba się spieszyć. Mniej dubli, mniej plenerów i ograniczanie dni zdjęciowych to dodatkowe pieniądze w kieszeni. Zazwyczaj jeden odcinek serialu kręci się 5-6 dni.

Reklama

W kryzysie to już przestaje być normą. Dzień zdjęciowy zamiast 8-9 godzin trwa nawet 14. Większość producentów jeszcze przed wyjściem na plan robi korektę scenariuszy."Wycięliśmy scenę z helikopterem w jednym z odcinków. Zrezygnujemy też z pościgu" - przyznaje Krzysztof Grabowski, producent "Ojca Mateusza" z Arturem Żmijewskim w roli głównej. Producent nie może sobie pozwolić na opłacenie kaskaderów.

Ze scenariusza najnowszej produkcji TVP "Blondynka" z powodu kryzysu wypadły nawet... krowy. "Główna bohaterka jest weterynarzem i w jednej ze scen miała ratować transport krów. Ale nie stać nas na zatrudnienie 50 krów w roli statystów" - mówi osoba związana z serialem. Na nową scenografię próżno będą czekać producenci "Klanu" i "Złotopolskich". "Widzowie skarżyli się już na brudne ściany widoczne na ekranie" - mówi jeden z aktorów.

Kryzys nie ominął też produkcji komercyjnej konkurencji. "Trzy tygodnie temu przyszedł do nas producent i poinformował, że wszyscy pracownicy dostaną o kilka procent mniejsze pensje i jeśli ktoś ma inną propozycję, to nie będzie nikogo zatrzymywał" - mówi jeden z twórców "Brzyduli". Dariusz Gąsiorowski, szef produkcji filmowej i seriali w TVN, zaprzecza, jakoby obcinano budżet "Brzyduli" i odsyła do producenta. Ten milczy. Faktem jest, że nikt z ekipy nie odszedł, buntu na pokładzie także nie było. "A niby gdzie mamy iść? Nowych propozycji nie ma" - mówi jeden z pracowników.

Jeden z menedżerów TVN przyznaje, że ekipy seriali mogą zapomnieć o imprezach, jakie zwykło się urządzać na zakończenie zdjęć. "Koniec z rozbijaniem się taksówkami. Wszyscy mają być dowożeni na plan w grupach, a nie indywidualnie, jak to było do tej pory" - mówi.

>>> Zobacz największe absurdy z "Klanu"

I tylko serialowe gwiazdy o oszczędnościach nie wiedzą właściwie nic. Mniejszej gaży nie mają w tym roku ani Artur Żmijewski, ani Małgorzata Foremniak, Małgorzata Kożuchowska czy Grażyna Wolszczak. "Karmieni jesteśmy, tak jak byliśmy, taksówkami jeździmy, wynagrodzenia nam nie obniżyli" - mówi Tomasz Stockinger z "Klanu". "Ja nie zauważyłam, żeby cokolwiek się zmieniło" - mówi Foremniak.

"Na gwiazdach się nie oszczędza" - przyznaje Grabowski. I nieważne, że za jeden dzień trzeba im płacić nawet 5-7 tys. zł. "Nie ma gwiazd, nie ma oglądalności. Prosty rachunek" - kwituje producent.