Tomasz Z. i Jarosław K. to - jak donosi "Życie Warszawy", które opisało aferę - byli funkcjonariusze Wydziału Kryminalnego Komendy Stołecznej Policji. Przez lata rozpracowywali środowisko prostytutek i sutenerów oraz wskazywali adresy mieszkań, w których uprawiano nierząd. To stąd znają Witolda J. właściciela gejowskich agencji na ul. Brackiej oraz Chmielnej. Jak się jednak okazuje, sutener nie miał przez nich problemów z policją.
Witold J. zaproponował im współpracę, która polegała m.in. na ochranianiu agencji. Ale obaj kryminalni zlikwidowali mu też bezpośrednią konkurencję, czyli gejowską agencję z ul. Kruczej. Zainspirowali swoich kolegów do nalotu na to miejsce - czytamy w "Życiu Warszawy".
Na trop dorabiających sobie policjantów wpadli funkcjonariusze z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Śledczy mają dowody, że w zamian za przysługę Witold J. zafundował obu kryminalnym i ich rodzinom pobyt w pensjonacie w Bukowinie Tatrzańskiej. Tomasz Z. był tam na przełomie czerwca i lipca 2007 roku, a Jarosław K. spędził tam ferie zimowe w 2007 roku. Jeden z nich dostał też od sutenera komputer - pisze "Życie Warszawy".
Warszawscy policjanci mieli za łapówki "opiekować się" gejowską agencją towarzyską. Tomasz Z. i Jarosław K. - dziś jeszcze funkcjonariusze CBŚ - oskarżani są przez Komendę Główną Policji o likwidowanie konkurencji sutenera, zatrudniającego męskie prostytutki w Śródmieściu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama