Upiekło się 45-letniemu Andrzejowi S., który odwołał się od wyroku Sądu Rejonowego w Nowym Targu. Mimo że skazano go wcześniej na 5 lat więzienia, Sąd Okręgowy w Nowym Sączu złagodził wyrok - do 2 lat pozbawienia wolności, ale z 5-letnim zawieszeniem kary. Sąd wyższej instancji nie podważył dowodów świadczących przeciwko katechecie, ale uznał, że trzeba dać mężczyźnie szansę, by mógł poprawić się na wolności.

Z tych samych powodów, kuria przeniosła pedofila w sutannie ze Szczawnicy - gdzie był referentem ds. młodzieży - do małej parafii gdzieś w Polsce. By nie było mu smutno pozwolono mu opiekować się scholą, w której, jak wiadomo, śpiewają głównie dziewczynki - donosi "Tygodnik Podhalański".

Afera z Andrzejem S. wyszła na jaw, gdy osaczona przez księdza dziewczyna, poskarżyła się koleżance. Ta wszystko opowiedziała dorosłym. Okazało się, że gehenna nastolatki trwała od 2001 do 2003 roku. Zaczęło się niewinnie - dziewczyna poprosiła o wpis do pamiętnika. Jednak katecheta szybko zauważył, że może wykorzystać swój autorytet do spełniania ohydnych fantazji.

Schadzki na plebani polegały m.in. na pokazywaniu dziewczynce pornografii. Ofiara księdza była do tego stopnia skołowana, że twierdziła nawet, iż jest zakochana. Z czasem zaczęły się problemy. Przez spełnianie zboczonych fantazji katechety, nastolatka chciała się zabić. Nie mogła się uwolnić od zboczeńca, bo ten dzwonił do niej nawet do domu. Z bilingów plebani wynika, że dzwonił do domu ofiary około 200 razy. Ostatecznie dziewczyna musiała wyprowadzić się ze swej miejscowości.





Reklama