Film o żołnierzach GROM zapowiadany był już w 2006 roku. Mieli w nim grać Borys Szyc i Robert Więckiewicz. GROM, czyli Grupa Reagowania Operacyjno-Mobilnego powstał w 1990 roku. Komandosi tej najsłynniejsza polskiej jednostki wojskowej brali udział w misjach na Haiti, w Sławonii, Kosowie, Afganistanie, Zatoce Perskiej i w Iraku.
Tą wymarzoną dla filmowców historię na warsztat wziął reżyser "Wesela" Wojciech Smarzowski. Po kilku latach pisania scenariusza i kompletowania zespołu twórcom wydawało się, że wreszcie w tym roku we wrześniu ruszą zdjęcia do pierwszej części filmu.
>>>Przez kryzys TVN wcześniej startuje z powtórkami
"Dostaliśmy nawet ponad 4 mln złotych dotacji z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Co z tego skoro film ma kosztować 16 mln, a sponsorzy prywatni wycofali się z produkcji tłumacząc się kryzysem” - mówi DZIENNIKOWI producent filmu Dariusz Pietrykowski. "Teraz marzymy by zdjęcia rozpocząć choćby w przyszłym roku, ale tak naprawdę tonie wiemy czy w ogóle nam się uda" - dodaje Pietrykowski.
Podobne problemy mają twórcy coraz większej ilości polskich fabuł. Prywatni inwestorzy w dobie kryzysu są mniej niż skorzy do sponsorowania kultury. Dla banków kredyty dla filmów to za duże ryzyko, a prywatne stacje telewizyjne preferują jedynie pozycje komercyjne, których koszt produkcji szybko zwróci się w kinowych kasach. Nawet TVP - tradycyjnie najważniejszy polski producent filmowy - drastycznie ograniczył budżet na produkcję filmów.
>>>Polskie miasta biją się o reżyserów
"Stąd właśnie ciągłe przesuwanie zdjęć do mojego filmu o marcu 1968 roku" - mówi nam reżyser Janusz Kijowski, który film będący opowieścią o miłości w czasach burzliwych studenckich protestów miał zacząć kręcić wiosną tego roku. Do tego filmu także obiecał dotację PISF 4 mln złotych, ale twórcom brakuje pozostałych 8 mln. "TVP wycofała się z dotacji, a że nie będzie to komedia romantyczna to prywatni sponsorzy trzymają się od niego z daleka" - dodaje Kijowski.
Także zdjęcia do swojego nowego filmu "Wyścig pokoju" odwołał znany z "Piłkarskiego pokeru" reżyser Janusz Zaorski. "Najwcześniej zaczniemy je za rok. Ale daleka do tego droga, bo realizacja filmu to niestety kosztowna zabawka. 300 tysięcy jeszcze można dziś jakoś zdobyć, ale o kilku milionach można tylko pomarzyć" - wzdycha Zaorski.
Z powodu kryzysu nie wiadomo też kiedy zaczną się prace nad nowymi fabułami Władysława Pasikowskiego i Macieja Żaka. Choć obaj dotali bardzo wysokie oceny od PISF i spore dotacje, to zarówno zdjęcia do "Stankiewicza", czyli ekranizacji prozy Eustachego Rylskiego o oficerze armii carskiej i synu powstańca styczniowego, który po długiej służbie trafia do "białych" i walczy z bolszewikami na Ukrainie jak i psychologicznego thrillera "Supermarket" przesunęły się w bliżej nieznaną przyszłość.
Producenci są coraz poważniej przerażeni tym co dzieje się na polskim rynku. "Jeżeli nie jest to projekt firmowany nazwiskiem Wajdy, ekranizacją lektury, czy romantyczną komedią z wątkiem tańca w tle to zdobycie funduszy na niego staje się niemalże niemożliwe" - opowiada nam jeden z producentów. "Straciliśmy ostatnio trzech poważnych sponsorów. Wszyscy mówili to samo: jest kryzys więc musimy oszczędzać, a najłatwiej jest na kulturze" - dodaje producent.
O pieniądze muszą się starać nawet twórcy nagrodzonej Oskarem animacji "Piotruś i Wilk". Ich nowy "Projekt Chopin" ma być gotowy w 2010 roku na 200 urodziny Fryderyka Chopina. Część środków na produkcję zgodziły się wyłożyć m.in. TVP, Ministerstwo Kultury i PISF. Ale wciąż przeciąga się finalizowanie umów.
Tymczasem ekipa musi zacząć zdjęcia jesienią. Producenci już w zeszłym roku zgłaszali się do brytyjskiej stacji Channel 4. "Sytuacja na brytyjskim rynku już wtedy była trudna. Przedstawiciele stacji odpowiedzieli, że choć projekt bardzo im się podoba, to pieniędzy nie są w stanie wyłożyć" - mówi Magda Bargiel z firmy BreakThru Films, głównego producenta filmu.
Za granicą pieniędzy szuka też ekipa najnowszego filmu Krzysztofa Krauze "Ptaki śpiewają w Kigali" o rzezi w Rwandzie w 1994 roku. Na plan mieli wejść wiosną tego roku. Nie udało się jednak zebrać wszystkich funduszy. "Nie wiem nawet czy uda nam się zacząć produkcję wiosną przyszłego roku" - mówi DZIENNIKOWI Joanna Kos-Krauze.
"Sytuacja jest dramatyczna. Od momentu, w którym z finansowania filmów niemal całkowicie wycofała się TVP szanse na zebranie środków są niewielkie. Można próbować wejść w koprodukcję z innym krajem, ale to nie jest łatwe, trzeba mieć bardzo dobry projekt" - dodaje.