Protest w formie takiego włoskiego strajku zaczął się około godz. 18. Jedna grupa motocyklistów ustawiła się na bramkach od strony Krakowa. Od strony Katowic ruszyła grupa druga. Ostatnie motocykle wjechały na autostradę przed godz. 20.

Reklama

Jak pisze "Gazeta Wyborcza", na bramkach pod Krakowem policja próbowała skanalizować protest i skierować motocyklistów do jednego stanowiska. Ci, korzystając z zamieszania, rozjechali się do innych bramek. Tam pracownicy nie chcieli od nich pobierać opłat. To tylko zwiększało zamieszanie, korek i gniew kierowców, którzy w niewybrednych słowach wyrażali swoje zdanie o motocyklistach.

Kolejka samochodów przed bramkami szybko rosła przez nieśpieszne dokonywanie opłat i skrupulatne przygotowanie się do jazdy przez motocyklistów. Część kierowców wiedząc o proteście omijało autostradę, ale w okolicznych miejscowościach i tak utkwili w korkach.

Podobnie sytuacja wyglądała od strony Katowic. Jak informowała stacja TVN 24, korek w mieście po godz. 19 liczył już 10 kilometrów. Ale po godz. 20 zaczął szybko znikać.

Skąd taka akcja motocyklistów? Obecnie za przejazd motocyklem autostradą A4 trzeba zapłacić tyle ile za samochód, czyli 13 zł za cały odcinek. Protestowi motocyklistów towarzyszy odezwa do zarządu Stalexport Autostrada Małopolska S.A.:

"Cena, którą pobieracie Państwo za przejazd motocyklem jest rażąco wysoka w porównaniu do opłat pobieranych za przejazd innych pojazdów. Całkowicie nie rozumiemy, dlaczego jest ona tak duża, zważywszy że motocykle praktycznie nie powodują zużywania się nawierzchni jezdni ani nie są obciążeniem dla płynności poruszania się po autostradzie".

Stalexport ugiąć się nie zamierza. Argumentuje, że na autoradzie nie płaci się tylko za przejazd, ale też za używanie infrastruktury. Poza tym firma zwraca uwagę, że to nie ona ustala wysokość opłat, tylko minister infrastruktury.

Motocykliści chcą więc pokazać jakie mają społeczne poparcie. Zbierają teraz podpisy pod wnioskiem o obniżenie opłat za jednoślady.