28-latkowie Dorota i Kacper z Gdyni uchodzą za idealną parę. Spotykają się od 4 lat. Jednak nie decydują się na małżeństwo. Dlaczego? Bo od ponad roku mieszkają pokątnie w niewielkim mieszkaniu komunalnym rodziców dziewczyny. ”Na początku rodzice wywierali na nas presję, chcieli, abyśmy zalegalizowali związek, ale już przestali. Zrozumieli, że chcemy oficjalne wspólne życie zacząć już na swoim” - tłumaczy Dorota. Para na razie jednak nie ma możliwości zaciągnięcia upragnionego kredytu mieszkaniowego. Kacper pracuje na umowę-zlecenie, a Dorota dostaje niewielką pensję przedszkolanki. ”Bez perspektywy własnego mieszkania i zawodowego sukcesu nie chcemy ryzykować. Dopiero jak nam się to uda i poczujemy się pewniej jako dorośli ludzie, będziemy mogli podjąć wyzwanie, jakie nakłada przysięga małżeńska” - wyjaśnia Dorota.
”Wszystko się zmieni, jak dostanę etat. Na razie oszczędzamy, ile się da, aby mieć choćby minimalny wkład na swoje cztery ściany” - zapewnia Kacper.
Podobnie myśli wielu Polaków. Jeszcze na początku lat 90. średnia wieku mężczyzn zawierających pierwszy związek małżeński wynosiła poniżej 25 lat, dziś już 27,5. Kobiety zaś wychodziły wtedy za mąż w wieku poniżej 23 lat, a teraz mają średnio 25,4 roku. I wówczas i obecnie decyzję o ślubie uzależniali od warunków mieszkaniowych. Nie zmienia tego bogacenie się społeczeństwa i jego większa mobilność.
A może Polacy odkładają założenie rodziny, bo wyraźnie osłabło znaczenie instytucji małżeństwa (uważa tak 34,9 proc. badanych) oraz wzrosła akceptacja społeczna dla związków nieformalnych (33,7 proc.)? ”To są powody mniej istotne. Nawet jeżeli Polacy deklarują, że akceptują nieformalne związki, to dla siebie i swoich dzieci bardzo by chcieli życia w związku małżeńskim. I jest to o wiele silniejsza tendencja niż w krajach zachodnich” mówi Martyna Kawińska, socjolog z UKSW.
Zgadza się z nią Joanna Heidtman, psycholog i socjolog z Uniwersytetu Jagielońskiego. ”Dziś ludzie mają wybór: mogą żyć w małżeństwie i mogą żyć w związku nieformalnym. Ale ten wybór nie oznacza, że małżeństwo przestaje być wartością. Przeciwnie, dla wielu młodych nadal nią jest, ale ta wartość jest dla nich często niemożliwa do realizacji – tłumaczy. Bo według niej jako społeczeństwo nadal jesteśmy na dorobku, ale jak na Zachodzie już zaczyna się dla nas liczyć standard życia. Trzeba mieć więc mieszkanie, a najlepiej dom, trzeba dzieci posłać do szkoły, najlepiej prywatnej. ”Dlatego częściej niż nasi dziadkowie czy rodzice postrzegamy małżeństwo przez pryzmat naszej materialnej odpowiedzialności. Kryzys jeszcze to pogłębi. Ci, którzy teraz kończą studia, zdają sobie sprawę z problemów ze znalezieniem pracy, jakie ich za chwilę spotkają, dlatego myślą: Ślub, dzieci... O nie, to ja się jeszcze wstrzymam” - podsumowuje Heidtman.