Poznańska prokuratura postawiła sześciu starszym buntownikom zarzuty spowodowania powszechnego niebezpieczeństwa pożaru i zniszczenia mienia. Za próbę ucieczki, podczas której mogli zginąć ludzie, oprychy mogą dostać surowe wyroki. Tym bardziej, że podczas buntu rannych zostało aż 6 osób, w tym 3 policjantów.

10 lat to najwyższa kara, która grozi buntownikom. Do więzienia raczej pójdą, bo postawiono im również ciężki zarzut naruszenia nietykalności cielesnej i napaści na funkcjonariusza publicznego.

Siódmym awanturnikiem był 17-latek. Jego sprawą zajmie się sąd dla nieletnich.



Reklama

To była próba ucieczki

Wszystko wydarzyło się we wtorek po 23. Osadzeni w poznańskim poprawczaku napadli na wychowawcę, by zabrać mu klucze. Ten, dzięki refleksowi, schronił się w jednym z pokoi. Buntownicy zabarykadowali się wtedy i zaczęli podpalać meble. Ale rewoltę szybko stłumili policjanci. Sześć osób odniosło rany.

"Wychowankowie znieśli na główny hol trzeciego piętra budynku łóżka, szafki i stoły, po czym podpalili barykadę. Nie stawiali żadnych żądań. " - mówi Romuald Piecuch z wielkopolskiej policji. Rano mówiono o pięciu zatrzymanych, teraz w areszcie jest już siedem osób w wieku 17-19 lat.



Dlaczego osadzeni w poprawczaku rzucili się na swojego wychowawcę? Jak tłumaczy Stanisław Dec, wicedyrektor poznańskiej placówki, prowodyrzy buntu to recydywiści, niedługo mieli stanąć przed sądami za rozboje i kradzieże samochodów. Ostatnie przestępstwa popełnili na przepustkach, więc na kolejne nie mieli szans.

"Wiedzieli, że czekają ich zarzuty karne, stąd postanowili inaczej utorować sobie drogę na wolność" - mówił Dec w TVN 24. Buntownicy najpierw próbowali uciec. Zaatakowali drewnianym kijem wychowawcę i zażądali kluczy. Ten jednak zdołał im uciec i schować się w pomieszczeniu nocnym. Młodocianym przestępcom nie udało się na szczęście sforsować drzwi. Wtedy zaczęli podpalać wszystko co wpadło im w ręce.

Reklama

Wychowawca wezwał już wtedy policję. W szturmie na barykadę buntowników sześć osób odniosło rany - trzech policjantów i trzech młodocianych przestępców. Zaraz po opanowaniu buntu, do budynku wkroczyli strażacy, którzy szybko ugasili rozniecony pożar.

Właśnie podpalenie da podstawy do postawienia zarzutów buntownikom. Prokuratura oskarży prowodyrów o sprowadzenie niebezpieczeństwa pożaru. Grozi za to do 10 lat pozbawienia wolności.

W poznańskim poprawczaku, w chwili buntu, siedziało 18 osób. "Teraz wszyscy śpią spokojnie" - mówił wczesnym rankiem wicedyrektor placówki.

Dlaczego w poprawczaku siedzieli 20-letni przestępcy? Według polskiego prawa do zakładów poprawczych można kierować osoby w wieku od 13 do 21 lat. Wszystko zależy od decyzji sądu.