KRZYSZTOF KOWALCZYK: Co wyniki tegorocznych egzaminów we wszystkich typach szkół mówią o polskich uczniach?
PROF. KRZYSZTOF KONARZEWSKI*: Nasi uczniowie są dobrzy i coraz lepsi w umiejętnościach prostych. Tych umiejętności nie można lekceważyć, bo są one ważne w codziennym życiu. Trzeba umieć odczytać ogłoszenie i zrozumieć, o co w nim chodzi. Trzeba też umieć odczytać godzinę odjazdu pociągu z rozkładu jazdy. Jeszcze u schyłku lat 90. to nie były powszechne umiejętności. Dlatego obsesyjnie umieszczaliśmy takie zadania w naszych testach, a nauczyciele wykorzystywali je jako podpowiedzi, czego uczyć. Dzięki temu mamy w tym zakresie coraz lepsze wyniki.
Ale z innymi umiejętnościami naszych uczniów nie jest już tak dobrze.
Jest źle, jeśli chodzi o umiejętności złożone. Nasi uczniowie potrafią czytać z tabeli i wykresów, ale jak trzeba te dane zinterpretować, porównać, to mają z tym sporą trudność. Potrafią ze sobą bezrefleksyjnie zestawiać liczby, które są nieporównywalne. Rezultaty są często abstrakcyjne, jak np. stwierdzenie, że wskaźnik zgonów niemowląt w naszym kraju jest mniejszy niż wartość PKB na jednego mieszkańca. Do takiego właśnie wniosku doszedł jeden z uczniów na maturze. Odwołanie się do korelacji, czyli związku między dwiema zmiennymi, a to już jest umiejętność złożona, była dla niego zbyt trudna.
Czym grozi taki brak biegłości w rozwiązywaniu złożonych problemów?
Nasi uczniowie jako dorośli nie zgubią się w mieście, wsiądą do właściwego autobusu, ale z rywalizacją na rynku pracy, z odnalezieniem się w globalnym świecie mogą mieć kłopoty.
Takie problemy mają uczniowie wszystkich typów szkół - od podstawówki po szkołę średnią. Czy to znaczy, że nauczyciele nie potrafią korygować błędów swoich poprzedników?
To nie jest do końca tak. Jeśli spytać nauczycieli, to każdy z nich przyzna, że pierwsze pół roku nauki w pierwszej klasie gimnazjum lub liceum poświęca na to, by wyrównać poziom uczniów i nadrobić zaległości z poprzednich szkół. Gdyby tego nie zrobili, wówczas na koniec tego cyklu nauki wypuszczaliby analfabetów, a przecież tak nie jest. Inna rzecz, czy to korygowanie jest do końca skuteczne. Myślę, że tak, aczkolwiek precyzyjnych danych nie mam. Pozostaje mi jedynie w to wierzyć.
Czy zatem polskie szkoły uczą dobrze, czy uczą źle?
Któż to może wiedzieć? Jeśli porównamy nasze szkoły ze szkołami w Katarze, to można powiedzieć, że uczą lepiej. Ale jeśli je porównać do szkół w Rosji, to w niektórych obszarach nauczania początkowego uczą jednak gorzej. Umiejętność rozumienia czytanego tekstu u dzieci 10- letnich jest w szkołach rosyjskich nieporównanie wyższa niż u małych Polaków. Ale w innych przedmiotach już tak źle nie jest. Takie porównania można mnożyć w nieskończoność. Dlatego ważniejszym pytaniem jest, czy polskie szkoły z roku na rok uczą lepiej, czy nie. Teraz tego jeszcze nie wiemy, ale mam nadzieję, że już niedługo będziemy wiedzieć.
*Krzysztof Konarzewski jest dyrektorem Centralnej Komisji Egzaminacyjnej