"To Ebi Smolarek, który strzelił dla Polski trzy bramki, jest winny awarii, bo zaabsorbował całą energię" - polscy kibice po meczu nie mieli wątpliwości, komu zawdzięczamy skandal. Kilkadziesiąt minut wcześniej, gdy na stadionie zgasło światło, nikomu jednak nie było do śmiechu. "Nagle zrobiło się ciemno" - opowiada Michał Mozyrko, pracownik działu reklamy jednej z rozgłośni radiowych, który oglądał mecz na krytej trybunie. "Zostało tylko dość mizerne oświetlenie tunelu dla piłkarzy. Nie było żadnej paniki, dominowały raczej żartobliwe komentarze, że ktoś poprzecinał kable, bo przegrywamy" - opowiada.
W internecie niemal natychmiast zaroiło się od komentarzy, że naszej reprezentacji postanowili "pomóc elektrycy". Od takich spekulacji zdecydowanie odcina się firma dostarczająca prąd w Warszawie. "Z naszej strony nie było przerwy w dostawie. Problemy musiały wystąpić na Legii. To tak jak z gospodarstwem domowym. Jeśli pani domu używa zbyt wielu odbiorników jednocześnie lub ma jakieś usterki, niech się nie dziwi, że w końcu jej korki wysadzi" - mówi Iwona Jarzębska, rzecznik prasowy RWE Stoen.
Prawdziwy powód rzeczywiście okazał się daleki od twierdzeń kibiców - zawiodła przestarzała instalacja elektryczna. "Jeden z kabli się upalił. To był stary kabel, jeszcze z lat 60." - tłumaczy Tomasz Strzyga, pracownik techniczny na stadionie Legii Warszawa, który usuwał awarię. Tego dnia długo nie zapomni. "Była ogromna nerwówka. Nie pamiętam, kiedy zgasło światło, nie pamiętam, o której piłkarze ponownie zaczęli mecz. Wiedziałem tylko, że UEFA daje na takie naprawy określony czas. Szczęśliwie udało nam się w tym czasie zmieścić" - dodaje Strzyga.
Wyjaśnia, że awaria nastąpiła w jednej z dwóch rozdzielni. Była na tyle poważna, że odcięła dopływ energii do obu. "Musieliśmy usunąć uszkodzony kabel zasilający i odczekać, aż lampy na masztach się ochłodzą, dopiero wówczas można było ponownie uruchomić dostawę prądu" - opowiada. Czas miał w tym przypadku rzeczywiście ogromne znaczenie. Gdyby przerwa w meczu trwała dłużej niż pół godziny, Kazachowie mogliby nie zgodzić się na dalszą grę, a kontynuację spotkania trzeba byłoby przełożyć na inny termin.
Czy można było uniknąć tego skandalu? Zdaniem rzecznika prasowego Legii - nie. "Instalacja na wszystkich polskich stadionach była dobra w latach 60. czy 70. W meczu Polska - Kazachstan, przy tak wielkiej liczbie odbiorników energii, nastąpiło przesilenie i kable po prostu nie wytrzymały" - mówi Paweł Wargenau. Jego zdaniem problemy z dostawą energii nie mogły zagrozić bezpieczeństwu kibiców, bo bardzo szybko włączono obowiązkowe zasilanie awaryjne. Niestety, takie sytuacje mogą się nadal zdarzać, i to nie tylko w Warszawie. "To nie jest problem tylko Legii. Nie ma w Polsce stadionu, który miałby wystarczające zasilanie. Trzeba jak najszybciej zacząć budować nowe obiekty, według międzynarodowych standardów" - dodaje Wergenau.
Także jeden z najnowocześniejszych polskich stadionów - Lecha Poznań - czeka modernizacja. "Wprawdzie mamy instalacje z lat 90., ale nigdy nie można wykluczyć podobnych awarii" - przyznaje Janusz Rajewski, dyrektor Poznańskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Choć marna to pociecha, takie sytuacje zdarzały się także w innych krajach. "Dwa lata temu podczas meczu Bundesligii zgasło światło, wtedy na pół godziny trzeba było przerwać mecz. Jednak powodem nie było przeciążenie instalacji. Winowajcami byli robotnicy, którzy podczas prac modernizacyjnych w pobliskiej elektrowni nieopatrznie przecięli kable" - opowiada Patrick Krull, dziennikarz zajmujący się futbolem w "Die Welt".
Również w Wielkiej Brytanii kilkakrotnie dochodziło do podobnych sytuacji. "Wtedy też pojawiły się spekulacje, że ta awaria wcale nie była dziełem przypadku czy zwykłego przeciążenia sieci. Kilka osób zostało oskarżonych o celowe wyłączenie światła. Wiadomo, w zakładach bukmacherskich przerwane mecze nie są uwzględniane" - mówi Matt Tench, dziennikarz sportowy z "The Independent".
Zdaniem zagranicznych ekspertów, to jednak niepokojące, że do takiego zdarzenia doszło w Polsce podczas ważnego meczu. "To w końcu eliminacje do Euro 2008. Nie pamiętam, by kiedykolwiek zgasło światło w Wielkiej Brytanii podczas równie istotnych spotkań" - mówi Tench. "Macie jeszcze pięć lat. Musicie się dobrze przygotować" - radzi Krull.
Marcin Roszkowski, rzecznik ministerstwa sportu, zapewnia, że taka sytuacja jak w sobotę w Warszawie nie ma prawa wydarzyć się podczas mistrzostw Europy. "Nasze stadiony będą nowoczesne i spełnią najwyższe światowe standardy" - obiecuje.