Zwolnieniem z czesnego - przy odpowiednio wysokiej średniej ocen - kusi Wyższa Szkoła Administracji Publicznej w Białymstoku, Wyższa Szkoła Handlowa we Wrocławiu zachęcalikwidacją wpisowego, zaś stołeczna Wyższa Szkoła Infrastruktury i Zarządzania rozdaje piłki do siatkówki kandydatom, którzy złożą dokumenty do końca lipca. Wszystkich przebija Wyższa Szkoła Handlu i Finansów Międzynarodowych w Warszawie, która każdemu, kto zapisze się na studia w tej uczelni, obiecuje laptopa.

Reklama

>>>Jak się nie dać oszukać uczelni?

"Uczelnie niepaństwowe walczą o kandydatów, bo wiedzą, że to już ostatnia chwila, kiedy można zarobić. Z powodu niżu demograficznego liczba potencjalnych studentów z roku na rok będzie się wyraźnie kurczyć" - mówi Wiesław Łagodziński, demograf Głównego Urzędu Statystycznego.

Dane GUS nie pozostawiają żadnych złudzeń. W minionym roku grupa potencjalnych studentów - czyli osób w wieku 19-24 lata - wynosiła 3,6 mln. W tym jest ich o 300 tysięcy mniej. To nie wystarczy, aby zapełnić wszystkie miejsca na działających w Polsce 134 uczelniach państwowych i 326 prywatnych.

A będzie jeszcze gorzej. "W 2015 r. osób w wieku studenckim będzie zaledwie 2,8 mln. A to oznacza, że praktycznie wszyscy, którzy będą chcieli studiować, znajdą miejsca na uczelniach państwowych" - twierdzi Łagodziński. "Dlatego jest przesądzone, że spora część szkół niepublicznych upadnie. W najbliższych latach nawet połowa" - prognozuje ekspert.

Zdaniem prof. Waldemara Tłokińskiego, przewodniczącego Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich, najbardziej zagrożone są małe uczelnie, które prowadzą studia tylko na jednym kierunku. "Ich oferta może okazać się po prostu niewystarczająca" - uważa prof. Tłokiński. "Naszą szansą są osoby, które dawno skończyły 24 lata, ale studiują, bo chcą się dokształcać" - dodaje.

>>>Za rok wrócą egzaminy na studia?

Reklama

Marketingowcy, których w ostatnim czasie uczelnie niepaństwowe zatrudniają coraz chętniej, nieoficjalnie przyznają, że rektorzy wielu szkół już się pogodzili z tym, że niedługo znikną z rynku. "Ale walczą, bo chcą jak najwięcej wycisnąć z interesu" - mówi DZIENNIKOWI specjalista ds. promocji jednej ze stołecznych niepublicznych uczelni.

"Jak sytuacja będzie już bardzo zła, właściciele zamkną szkoły, a słuchaczom zaproponują przeniesienie do konkurencji" - dodaje przedstawiciel innej warszawskiej szkoły wyższej.