"Babcia leży na czwartym piętrze. Pojutrze ma operację i 890 zł emerytury. Ile możemy dostać kredytu?" - tak dziennikarze zaczęli rozmowę z kasjerką SKOK-u w klinice w Katowicach. Odpowiedź była bulwersująca. Usłyszeli, że mogą dostać szybką pożyczkę do 2,5 tys. złotych. "Ale to nie wystarczy, ostatnio więcej biorą. Trzeba będzie dopłacić" - bez śladu zażenowania przyznała pracownica SKOK-u.

Reklama

Podobne słowa dziennikarze usłyszeli w szpitalu w Sosnowcu. Dyrektor szpitala był zszokowany. "Nie wierzę. Dla mnie to absurdalne. Jestem gotów zamknąć tę agencję" - oburza się lekarz. Inni dyrektorzy już zapowiadają kontrole w SKOK-ach. Co na to szefowie kas spółdzielczych? "Otwieranie oddziałów w szpitalach to element strategii firmy" - mówi dyrektor ds. finansowych z Opola. Tyle tylko można się dowiedzieć. Z zarządem SKOK-ów w ogóle nie można się skontaktować.