Albinos rodzi się raz na 20 tysięcy. Ale ta wyjątkowość jest ich zgubą. "Kłusownicy lubią takie rzadkie kąski. Dostaną za nie kilka razy więcej niż za typowe futro, czy skórę" - wyjaśnia dziennikowi.pl Andrzej Kruszewicz z warszawskiego ZOO. A kobiety są w stanie zapłacić każdą cenę, żeby paradować z torebką czy w kozaczkach z białej skóry.

Reklama

Albinizm to wada genetyczna. Zwierzęta, których futra, skorupa czy pióra pozostają białe, nie wytwarzają barwnika o nazwie melamina. Chroni on zwierzęta przed zabójczym działaniem słońca.

Dla wielu albinosów taka wada to wyrok śmierci. Białe kangury giną zaraz po opuszczeniu torby matki. Ich skórę dosłownie wypala słońce. Białe goryle czy misie koala nie są w stanie ukryć się przed drapieżnikami i szybko giną.

A nawet jeśli już uda im się przetrwać, czeka je życie w pojedynkę. Bo nie mają szans na znalezienie swojej połówki. Reszta stada spogląda na odmieńców niechętnie i woli zakładać rodzinę z typowym zwierzakiem. Są więc skazane na samotność.

Jedynym ich ratunkiem i szansą na znośne życie jest więc... ogród zoologiczny. Tu kangura albinosa przed niechybną śmiercią uchroni krem z filtrem przeciwsłonecznym, a na małego, białego goryla, węża, misia koala czy krokodyla, nie czyha żaden drapieżnik. Co więcej, mieszkająca w londyńskim parku wiewiórka-albinoska dostaje znacznie więcej orzechów niż jej normalne koleżanki.