"Deszcz padał, ale wszyscy uspokajali, że będzie dobrze, że nic nam nie grozi" - mówi zdruzgotana koszmarem Maria Motkowicz. Starsze małżeństwo mieszka niedaleko centrum Gryfowa Śląskiego. Ich parterowy domek stoi na uboczu.
Żywioł zaatakował nagle, w poniedziałek. "Ta woda nagle podeszła nam pod próg, to trwało kilka minut. Zaraz potem zaczęła wdzierać się do mieszkania. Zalało nam wszystko. Meble, sprzęty, lodówkę, wszystko, wszystko..." - mówi przez łzy pani Maria.
Woda wdarła się nawet na cmentarz w Cieplicach. Po kilku minutach z wody wystawały tylko krzyże.
Mieczysław Skowroński z Piechowic nigdy nie zapomni tego wieczoru. "Mieszkam w najniższej części miasteczka. Mam trójkę maleńkich dzieci, jedno z nich jest ciężko chore" - opowiada zrezygnowany mężczyzna. "Wywiozłem moje maluchy w ostatniej chwili. Kiedy odjeżdżałem spod domu, woda już była pod progiem" - opowiada.
Wrócił, żeby ratować dobytek. Ale nie było już co ratować. Woda zalała dom do wysokości 1,5 metra.