Policjanci z Knurowa natychmiast sprawdzili numer komórki, z której dzwonił dowcipniś. Telefon był wyłączony. Poprosili więc o pomoc techników z Katowic. Ci ustalili, że właściciel telefonu mieszka w Częstochowie. Policjanci usłyszeli od niego, że aparat dał swojemu synowi, który jest na wakacjach w Knurowie.
Długa i kosztowna akcja doprowadziła policjantów do nastolatka. 17-latkowi grozi areszt albo grzywna. Będzie też musiał zwrócić koszty całej akcji. Przez jego kretyńską zabawę, osoba, która naprawdę potrzebowałaby pomocy, mogła jej nie dostać.
Areszt za głupi telefoniczny żart. Nastolatek postawił na nogi policję z 3 miast, bo zadzwonił pod przypadkowy numer, mówiąc: "Słabo mi, chyba mam coś z sercem". Przerażona kobieta, która odebrała telefon popędziła na komisariat. Policjanci złapali chłopaka.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama