Te sceny jak z horroru działy się w sobotę. Ostrze noża zaledwie o kilka centymetrów minęło szyję zaatakowanego mężczyzny. Potem nastolatek w szale rzucił się na kraty, zniszczył zamek i drzwi dyżurki. Nie powstrzymał go nawet krzyk policjanta, by natychmiast oddał nóż. Mundurowy błyskawicznie wyjął broń. Dopiero wtedy chłopak zaczął uciekać. Po kilkuset metrach znów zaatakował goniących go policjantów. Padły strzały ostrzegawcze, a wreszcie ten ostateczny - w nogę szaleńca.

Agresywny 17-latek jest teraz w szpitalu w Warszawie. Nie uda mu się uciec, bo po pierwsze jest ranny, a po drugie całą dobę pilnują go mundurowi. Za to, co zrobił, grozi mu do dziesięciu lat więzienia. Być może po przesłuchaniu będzie wiadomo, co mu strzeliło do głowy. Bo do tej pory ten mieszkaniec podwarszawskiego Chotomowa nie był karany.