Lew Rywin spędził tę noc, tak samo jak inne, na pryczy przykrytej prześcieradłem i okryty szarym kocem. Spał w piżamie, którą dostał z domu. Punktualnie o godzinie 6 obudził go więzienny strażnik, któremu musiał się zameldować w drzwiach swojej kilkuosobowej celi.
Później toaleta za przepierzeniem, w której jest sedes i umywalka. W tym czasie życie umila mu muzyka z zamontowanego w rogu celi głośnika. Przed siódmą drzwi ponownie się otworzą i inny więzień poda śniadanie. Zupa mleczna, chleb, biały ser, marmolada z buraków i kostka margaryny. Do tego czarna zbożowa kawa. Wszystko na metalowy talerz i do kubka.
Skazany nie ma noża w celi. Zamiast niego ma łyżkę i widelec. Ale więźniowie najczęściej ostrzą rączkę łyżki tak, że może zastąpić nóż.
Jeśli Rywin jest optymistą, spakuje do reklamówki swój niewielki dobytek, postawi obok siebie mały telewizor, na oglądanie którego dostał zgodę od naczelnika więzienia, i będzie czekał, nerwowo spoglądając na zegarek.
Aż do południa, kiedy to Sąd Penitencjarny zdecyduje, czy odbywający karę dwóch lat pozbawienia wolności za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory może wyjść na przedterminowe zwolnienie. Posiedzenie sądu odbędzie się w Zakładzie Karnym w Białołęce, gdzie Rywin odbywa karę.
Obrona złożyła wniosek o zwolnienie Rywina, który od 21 września ma prawo do warunkowego przedterminowego zwolnienia. Bo gdy mija połowa odbywanej kary, skazany może być wypuszczony - albo na swój wniosek, albo dyrektora więzienia.
Według więziennych wychowawców, Rywin ma pozytywną tzw. prognozę kryminologiczną: odbywa karę po raz pierwszy, w jej trakcie otrzymał kilkanaście nagród i wyróżnień.
W lipcu 2002 r., powołując się najpierw na premiera Leszka Millera, potem na "grupę trzymającą władzę", producent filmowy Lew Rywin zaproponował prezesowi spółki Agora Wandzie Rapaczyńskiej, a także redaktorowi naczelnemu "Gazety Wyborczej" Adamowi Michnikowi umieszczenie w ustawie o radiofonii i telewizji zapisu umożliwiającego "Agorze" kupno kanału telewizyjnego "Polsat" w zamian za 17,5 mln dolarów dla SLD i prezesurę kanału dla siebie. Michnik potajemnie nagrał Rywina, co spowodowało wszczęcie śledztwa oraz powołanie sejmowej komisji śledczej.
W 2004 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie skazał Rywina na dwa lata więzienia. 3 listopada 2005 r. Rywin trafił za kraty - wcześniej, od kwietnia 2005 r., spędził tam 43 dni. W grudniu 2005 r. Rywin zwrócił się do ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z prośbą o ułaskawienie, ale sądy zaopiniowały jego prośbę negatywnie.
Białostocka prokuratura apelacyjna wciąż prowadzi śledztwo dotyczące wątku tzw. grupy trzymającej władzę, która miała wysłać Rywina do Agory z korupcyjną propozycją. Sam Rywin zaprzecza, by ktokolwiek wysyłał go i by taka grupa istniała.