Jak się okazuje, nawet duże i prężnie działające biura podróży mogą nagle ogłosić bankructwo. Tak właśnie zrobił "Open Travel", zostawiając w ciepłych krajach tysiąc wkurzonych klientów.
Jeśli i Ciebie spotka taki przykry los, nie zwlekaj, tylko od razu zacznij walkę o odzyskanie pieniędzy utopionych w nieudanych wakacjach. Jak radzi Polska Izba Turystyki, zrzeszająca wszystkie biura podróży, w pierwszej kolejności zgłoś się do rezydenta - osoby, która jako przedstawiciel organizatora opiekuje się całym turnusem. On powinien załatwić wszystkie formalności związane z powrotem i krok po kroku wyjaśnić, co robić.
Jeśli jednak rezydent ma nas w nosie, co się zdarza, od razu powinniśmy iść do ambasady albo konsulatu polskiego w danym kraju. Tam pomogą nam załatwić nocleg czy samolot do Polski.
Jeśli musiałeś przerwać urlop, albo nagle zakwaterowano Cię w gorszym, tańszym hotelu, jak tylko wrócisz do domu, wystąp do sądu z powództwem cywilnym przeciw biuru podróży. To długa droga, ale jedyna, by odzyskać stracone pieniądze.
Łatwiej mają ci, których informacja o bankructwie organizatora wyjazdu zaskoczyła, kiedy jeszcze byli w kraju. Jak najszybciej powinni zgłosić się do najbliższej placówki ubezpieczyciela firmy (musi być w kwitach, jakie dostałeś, wpłacając pieniądze), pokazać dowód wpłaty pieniędzy na daną wycieczkę i wypełnić odpowiedni wniosek. Po paru dniach pieniądze powinny wrócić na twoje konto.
Gorzej, jeśli biuro - mimo takiego obowiązku - nie było ubezpieczone. Wtedy pozostaje sąd, ale szanse masz nikłe.