Pompy infuzyjne to urządzenia, które pilnują, by nieprzytomni pacjenci dostali dokładną dawkę lekarstwa. Lekarze programują maszynę, a ta przez określony czas podaje odmierzone ilości leku. A, że wykorzystywana jest głównie na oddziałach intensywnej terapii, to nawet najdrobniejsza zmiana podawanego leku, może zabić pacjenta. Na szczęście tym razem obyło się bez tragedii...

Reklama

Pierwsze sygnały o niebezpieczeństwie pojawiły się w krakowskim szpitalu im. Rydygiera. "Tak, to prawda. Niektóre pompy przestały nam działać" - powiedziała dziennikowi.pl lekarka dyżurna z tego szpitala. Lekarze jednak w porę zorientowali się, że maszyny podają lekarstwa zupełnie inaczej, niż były zaprogramowane. Na szczęście, nikomu nic się nie stało. Ale przecież może okazać się, że w jakimś innym szpitalu, pompa poda lekarstwo, którego za duża dawka może zabić.

Dlatego szef Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, dr Leszek Borkowski zakazał używania pomp infuzyjnych, które nie mają zabezpieczeń i mogą same zmieniać dawki leków. A, żeby decyzja dotarła do wszystkich miejsc, gdzie te urządzenia są wykorzystywane, urząd poprosił o pomoc policję. Dlatego funkcjonariusze w całej Polsce pędzą do szpitali, by powiedzieć lekarzom, by wycofali pompy zanim dojdzie do tragedii.