Na szczęście młyn, z którego wypuszczono mąkę żytnią z wysokim stężeniem rakotwórczych grzybów - mitoksyn, już nie pracuje. Ogłosili to kontrolerzy z Wojewódzkiej Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Bydgoszczy. Nie chcą podać nazwy zakładu, ale nieoficjalnie mówi się, że należy on do firmy "Polskie Młyny", która ma główną siedzibę woj. mazowieckim.
Teraz eksperci badają, kiedy zakład przestał pracować. A także, czy paczkowano w nim mąkę. To szczególnie ważne, bo kontrolerzy podejrzewają, że ktoś mógł celowo ją zatruć. "Mógł nasypać do torebek sygnowanych przez tego producenta starą mąkę i wprowadzić ją do obrotu" - wyjaśnia Wojewódzki Inspektor Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Bydgoszczy Marek Szczygielski.
Równocześnie sanepid bada kolejne partie mąki. Z 12 przebadanych próbek, w jednej wykryto ponad 30-krotnie przekraczający normę poziom mitoksyn. Pochodzi z mąki, którą przyniosła wczoraj do sanepidu mieszkanka Bydgoszczy.
Cały czas trwają też kontrole mąki w największych hurtowniach i bydgoskich młynach. Na razie inspektorzy uspokajają, że nie znaleźli towaru z toksynami. Na pełne wyniki badań czeka bydgoska prokuratura.
Afera mączna wybuchła we wtorek. Naukowiec z Zakładu Fizjologii i Toksykologi bydgoskiego uniwersytetu ujawnił, że znalazł w trzech próbkach mąki żytniej wyprodukawanej w zakładzie "Młyny Polskie" mitoksyny, których ilość przekraczała normy ponad 20-krotnie.