O godz. 19.17 anonimowy telefon zelektryzował katowickich policjantów. "Na dworcu jest bomba" - usłyszeli w słuchawce. "Od razu ewakuowaliśmy kilkaset osób" - powiedział dziennikowi.pl Jacek Pytel, rzecznik katowickiej policji.
W tej chwili pirotechnicy wciąż przeszukują budynki dworca. Druga grupa stara się ustalić autora telefonu.
Jeszcze nie można z całą pewnością powiedzieć, czy alarm był prawdziwy, czy była to kolejna fałszywka. "Ciągle prowadzimy czynności operacyjne. Ale wszystko wskazuje na to, że był to kolejny głupi żart" - mówi rzecznik katowickiej policji.