Największe krwawe żniwo zbierają bomby określane przez wojsko USA skrótem EFP (explosively formed penetrators). Wybuchając, odpalają strumieniowo ładunek, zdolny zniszczyć pojazd. Powoduj 70 procent strat amerykańskich w Iraku. Tylko od listopada w wyniku eksplozji zginęło 11 amerykańskich żołnierzy.

To właśnie w wyniku eksplozji takiej miny zginął kilka dni temu starszy szeregowy Piotr Nita, a trzech jego kolegów zostało rannych. Konwój został zaatakowany przy użyciu ładunku wybuchowego umieszczonego przy drodze. Eksplozja zniszczyła pojazd łączności typu hummer.

Nasi żołnierze w Iraku mają 20 takich samochodów, które przekazali nam Amerykanie. Zastąpiły one całkowicie bezbronne honkery, auta polskiej produkcji. "W najbliższym czasie Amerykanie przekażą nam dodatkowo opancerzone auta i zapewnią do nich serwis. Oczywiście za wszystko będziemy musieli zapłacić, ale na korzystnych warunkach. W grę wchodzi kilkadziesiąt pojazdów" - zapewnia dziennik.pl Piotr Paszkowski, rzecznik MON.

Najprawdopodobniej jednak nie nastąpi to tak szybko, jak chciałaby nasza armia. A to dlatego, że Amerykanie w trybie pilnym montują dodatkowe opancerzenie najpierw na swoich pojazdach. W Iraku brakuje im 4000 specjalnych zestawów do wzmocnienia pojazdów FRAG Kit 5 - twierdzi "Washington Post". Będą gotowe najwcześniej latem tego roku.

Wszystko dlatego, że fabryki nie nadążają z produkcją pancerzy, a to z tego powodu, że liczba aut i transporterów rośnie w Iraku w lawinowym tempie.

Jak powiedział niedawno w Kongresie przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów generał Peter Pace, ogólna liczba bomb podłożonych w Iraku w zeszłym roku podwoiła się w porównaniu z rokiem 2005. Około połowy ich udaje się wykryć i rozbroić, ale 20 proc. wybucha i powoduje ofiary wśród żołnierzy.