Do rodziny Jerzego Gołębia spod Sieradza dotarły "Fakty" TVN. Wstrząsające jest to, że dr Mirosław G. przeprowadził u niego przeszczep, wiedząc o poważnych przeciwwskazaniach do takiego zabiegu. Nie wiadomo, ile było jeszcze takich ofiar. Mówi się o kilkunastu.

Wiadomo, że umierał co trzeci pacjent, któremu przeszczepiono serce w klinice kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie. Według danych Ministerstwa Zdrowia, w ubiegłym roku przeprowadzono tam 34 takie operacje.

Sąd aresztował już Mirosława G. na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie. Zarzuty wobec niego dotyczą też fizycznego i psychicznego znęcania się nad personelem oddziału oraz łapówkarstwa.

Złodzieje pieniędzy i nadziei

Mariusz Kamiński, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, nazwał Mirosława G. bezwzględnym, cynicznym łapówkarzem. CBA zebrało dowody na kilkadziesiąt łapówek. Pieniądze, alkohol, zegarki - lekarze brali wszystko. Trwało to kilka lat. Biednej rodzinie jednego z pacjentów kazali nawet sprzedać krowę, by miała pieniądze na łapówkę. Traktowali klinikę kardiochirurgii jak prywatne przedsiębiorstwo - niektórym pacjentom pozwalali... rozkładać łapówkę na raty.

"Ograbiano ludzi nie tylko z pieniędzy, ale i z nadziei" - powiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Zaapelował do wszystkich, którzy byli zmuszeni do dania łapówki, aby zgłosili się do prokuratury. Zapewnił, że nie zostaną za to ukarani.

Odkąd uruchomiono specjalny numer telefonu, gdzie można się zgłaszać: 0 665 674 734, dzwonek nie milknie. "To, co mówią nam ludzie, jest porażające, jeśli chodzi o skalę" - mówi dziennikowi.pl rzecznik CBA Tomasz Frątczak. Telefon dzwoni bez przerwy, dlatego włączono kolejny numer: 0 608 351 511. Oba numery będą czynne całą dobę przez najbliższe dni.

Policjanci przesłuchali już kilkaset osób, ale po telefonach widać już, że będą kolejni świadkowie.

Niepasujące serca







Największą grozę wzbudzają jednak nie łapówki, a szokujący proceder wszczepiania chorym narządów, które nie pasowały do danego pacjenta. I choć śledczy nie chcą oficjalnie mówić o konkretach, zasłaniając się tajemnicą i tym, że jeszcze zbierają dowody, już wiadomo, że lekarze świadomie wszczepiali niepasujące narządy.

Doktor G. to światowej sławy chirurg, który wsławił się rekordową liczbą przeprowadzonych przeszczepów. Dlaczego nikogo nie zdziwiło, że jego pacjenci potem umierali, na razie nie wiadomo. Wielkie pieniądze zarabiała za to klinika. Za przeprowadzenie jednego przeszczepu serca Ministerstwo Zdrowia płaci 100 tys. zł. Bez względu na to, co dalej stanie się z pacjentem.

Reklama

Mirosław G. nie przyznaje się do winy. Ale w "sposób niejasny tłumaczy powody swojego postępowania" - powiedział minister Ziobro.

Lekarze fałszowali także dokumentację medyczną. Pewne są dwa przypadki źle zakwalifikowanych pacjentów. Potwierdza je nawet sam minister zdrowia Zbigniew Religa. Kolejnych prokuratura szuka w archiwum szpitala.

Nadzieja polskiej transplantologii

Trzech lekarzy agenci CBA zatrzymali w poniedziałek wieczorem. To efekt trwającego od kilku miesięcy śledztwa, które wszczęto po doniesieniu innych lekarzy. Oprócz Mirosława G., kierownika kliniki, zatrzymano także dwóch innych lekarzy. Zwolniono ich po przesłuchaniu. Jeden przyznał się do fałszowania dokumentacji medycznej.

W trakcie przeszukania mieszkania Mirosława G. znaleziono ok. 90 tysięcy złotych w gotówce i masę niezwykle cennych przedmiotów - m.in. drogie zegarki i pióra wieczne. Według CBA, to "podarunki" od pacjentów.

Mirosław G. przeniósł się z Krakowa do Warszawy pięć lat temu. Jest wychowankiem słynnego kardiochirurga Antoniego Dziatkowiaka. Mówiło się nawet, że miał być jego następcą. Przyjął ofertę warszawskiego szpitala, gdy tak się nie stało. Szef szpitala MSWiA Marek Durlik twierdzi, że do ubiegłego roku miał doskonałe wyniki. Dopiero w 2006 r. wzrosła liczba pacjentów, którzy operacji nie przeżyli.

Minister Ziobro zapowiedział, że sprawa ma tak wiele wątków, że będzie się nią teraz zajmować zespół złożony z pięciu prokuratorów.