Normalnie franciszkanin musiałby zapłacić nawet tysiąc euro mandatu (ponad 4 tysiące złotych). Bo dwukrotnie przekroczył dopuszczalną prędkość. Ale sąd w miejscowości Foligno stwierdził: istniało ryzyko, że umierający wierny doznałby "ciężkiej i nieodwracalnej krzywdy", gdyby franiciszkanin się spóźnił. Dlatego duchowny mógł przekroczyć dozwoloną prędkość.

Zakonnik wpadł na radar 13 listopada 2006 roku. Wtedy nie pomogły mu tłumaczenia. Drogówka wlepiła mu mandat. Ale Polak nie zamierzał się poddawać. Odwołał się do sądu i wygrał.